Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Emocje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Emocje. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 września 2013

Miłość wymaga poświęceń. WTF ?!

To było jak piorun z jasnego nieba. Gdy ją spotkałem stanąłem jak wryty, wszystkie moje zmysły rejestrowały jej obecność. Jeszcze zanim się do mnie uśmiechnęła tym najcieplejszym ze wszystkich uśmiechów, jeszcze zanim zaczęliśmy grę, wiedziałem że będą z nią i bedę w niej. I dla niej. Taka chwila zdarza się cholernie rzadko, czasem parę razy w zyciu. A czasem raz. A tu takie szczęście, udało nam się spotkać. Ale nie jakoś tam spotkać po drodze. To było spotkanie pełne. Ze wszystkim. All in, jak mawiają pokerzyści. Jej ciało pobudzało mnie do życia jak nic wcześniej, jej wymagający umysł inspirował mnie do mądrego starania się, jak nigdy później. Nasza namiętność pełna była żaru, nasze uwodzenie pełne bylo cudownego niepośpiechu. Rozmawialiśmy godzinami, które uciekały nam niczym sekundy. Nie było możliwości, żebym się w niej nie zakochał.  Gdy zaczynałem myśleć o zaproszeniu jej do wsplnego życia, jedno zdanie z jej idealnych ust przekreśliło wszystko.

"Miłość wymaga poświęceń."


To było jak piorun z jasnego nieba. Odkrycie, że jest jedną z tych poświęcających się cierpiętnic, które potem uwieszają się na facecie niczym bluszcz, które nie rozumieją, że miłość trzeba dawać nie oczekując nic w zamian, było gorsze niż cios w cohones. Młotem stukilowym. Po usłyszeniu tegoż zdania cała namiętność ode mnie odeszła, dość powiedzieć, że nawet mój penis sam z siebie wyguglował 'zakład pogrzebowy'. Od razu wiedziałem, że będę miał tysiąc ważniejszych zajęć niż ona, na przykład malowanie trawy na zielono. Od razu wiedziałem, że ona będzie coraz bardziej napierać im bardziej ja będę się wycofywał.

Nie chciałem wiązać się z poświęcaczką, chciałem kobiety, która będzie rozumiała różnicę między kompromisami życiowymi służącymi fajnemu wspólnemu życiu, a poświęcaniu się. Chciałem kobiety, która wybierze bycie ze mną bo jej to coś da, która będzie mnie kochała za coś, a nie poświęci się. Ostatnie czego pragnąłem to usłyszeć: ja się tak staram, kocham, poświęcam, dlaczego ty nie ?

Bo nie. Bo starasz się za bardzo. Bo zachowujesz się jak ktoś kto musi i wymusza, zamiast chcieć, a ze swego poświęcania robi kartę przetargową. Nikt nie chce być związany poczuciem winy, ukrywanym pod 'ale ja cię kocham'. Bo można kochać za bardzo i to jest odstraszające.

Miłość nie wymaga poświęceń. To jest w ogóle błędny sposób czucia, sposób, z którym żaden zdrowy facet nie bedzie chciał mieć nic do czynienia. Nawet, jeśli cycki się zgadzają i pod kopułą też kobieta coś prezentuje.

Wtedy, te 38 lat temu, zdecydowałem, że nigdy nie będę z kobieta, która nie chce być ze mną. A potem straciłem włosy i już nie miałem wyjścia.

Wtedy, te 38 lat temu zrozumiałem, że z kobietami najlepiej jest zwalniać. Są takie, które to bedzie kręcić, są takie które nie beda w stanie tego wytrzymać. Poświęcaczki. To było jak grom z jasnego nieba.
Zdjęcia: gugle

czwartek, 12 września 2013

Puścić się

Siedzę pewnego piątkowego wieczoru przy barze w towarzystwie kumpli i rozmawiamy. To znaczy właściwie oni rozmawiają a ja potulnie słucham. Bo tak właściwie to nie wiedzieli nawet, że są moimi kumplami. No ja tam przypadkiem siedziałem. Anyway, jeden z nich dwóch się skarżył na fakt, ze od kiedy się oświadczył jakiejś Borucie, sypiają ze soba coraz mniej. Usłyszał od kumpla, ze 'one tak mają przecież wszystkie, jak już chłopa zdobędą to im się odechciewa, a w ogóle to na pewno jest oziębła'. No takie typowe męskie wsparcie, normalne między kolegami, nie mające wiele wspólnego z tym co mężczyźni czują i jak wygląda sytuacja.

___________________________________________________________________

Z Bereniką było normalnie. To jest właśnie słowo, które najbardziej pasuje do naszego pożycia łóżkowego. Normalnie. Brałem ją kiedy chciałem, czasami ona inicjowała, w sumie nigdy o tym nie gadaliśmy, co kto lubi. Taka czysta natura z jednej strony, brak przeintelektualizowanych rozmów, które musiałem prowadzić z innymi kobietami, ale szybko się znudziło z drugiej. Kiedy opadł pierwszy szał ciał, tak po paru miesiącach, w sumie w tym łóżku okazało się, że jest nieciekawie. Dziś, parę lat po rozstaniu myślę, że brakowało mi dwóch rzeczy: dreszczyku polowania i podkręcania się nawzajem seksualnie. Wiesz, tych esemesów, że dziś ją przerżnę, albo tych od kobiety, że nie ma na sobie majtek. Niby to fajne, że ona nie wydziwiała, ale jednak takie zupełne olanie tej sfery życia sprawia, że jest nijak. Nie tego szukałem.

-Aleksiej, 45 letni masażysta, który mnie wałkował w jakimś SPA, długo się czasem zastanawia, czy dobrze zrobił, rezygnując ze zwykłego 'dobrze'. Aż poznałem go z Nadią.

____________________________________________________________________

Nie wszystko jest idealnie. Głównym problemem jest pora, w której mamy na to ochotę, ja wolę wieczorem, bo seks wtedy ułatwia mi zaśnięcie, ona woli rano, bo ma potem lepszy nastój cały dzień. I to w sumie jedyny problem, tak sobie myślę, że jak na wieloletni związek to całkiem nieźle. Czy się nie nudzę? Wiesz co, są dwie ekstra rzeczy, które mi się podobają. Po pierwsze eksperymentujemy, tak na wesoło, a może dziś spróbujemy tak, a może inaczej. To, że ona umie się śmiać jest w łóżku bardzo fajne. Po drugie mój kutas i jej cipka pasują do siebie idealnie. Po prostu, jak kochasz kobietę, to ważne się robi, że jesteście razem, a nigdy nie jesteś z nią tak bardzo razem jak podczas seksu.

Wilkołak opowiadał mi tę historię, w międzyczasie zlewając dwie napalone na niego dziewczyny. Jak zwykle.

_____________________________________________________________________

Najlepsza w łóżku kobieta, z jaką spałem? Wiesz co, to nie chodzi o konkretny egzemplarz, bardziej o pewien typ osobowości. Najlepszy seks jest wtedy, gdy zarówno ja jak i ona potrafimy się puścić. Nie myśleć o tym jak wyglądamy nago, o tym że pot, o tym co na zakupy. Najlepsza jest ta chwila, gdy nie myśli się o pozycji, celullicie czy łysinie, tylko się pieprzy. Mało spotkałem kobiet, które by tak potrafiły, a gdy widzisz, że kobieta się niezbyt dobrze bawi to sam wiesz, zaczynają się myśli że coś z tobą nie tak. To też nie jest tak, że z którąś zawsze jest tak zwierzęco, ale zdecydowanie są kobiety, które potrafią się puścić, stracić kontrolę i takie, które nawet nie wiedzą, że tak można. Seks z tymi bez kontroli w łóżku pamiętasz do końca życia.

Dobromierz, facet noszący kapelusze, któremu narzeczona złamała serce sto lat temu i który teraz nie potrafi się zakochać, ani razu nie wspomniał o tym ile kobiet uwiódł. Nie musiał. W klubie w którym rozmawialiśmy co najmniej trzy kelnerki próbowały zwrócić na siebie jego uwagę.
________________________________________________________________

Facet z pierwszego akapitu, usłyszawszy wsparcie kolegi, odpowiedział, że prawie ze soba nie sypiają, bo go szef za granicę w delegację wysłał na 4 miesiące.

Foto stad

piątek, 23 sierpnia 2013

Coś za coś

Bastian i Dzierżka

- To było najdziwniejsze spotkanie mojego życia. Tkwiłam w nieszczesliwym, zimnym związku, aż spotkałam niesamowita parę. Ci ludzie nie pędzili za niczym, wyglądali jakby byli najważniejsi dla siebie na całym świecie, wiesz, mówię o takiej jakiejś autentycznej czułości. W ogóle nie wiedziałem, że można być dla siebie czułym po 30 latach bycia razem. Oni byli, a ja byłam bardzo samotna. Mój facet mnie już nie dotykał, nie szukał moich ust, zresztą ja nie pomagałam. Do tego stopnia byłam samotna, że nie do końca wiedząc co robię, chodziłam ich podglądać. Mieszkali w domu z oknami nisko, wtedy jeszcze nie było tej mody na grodzenie wszystkiego i wszędzie. Chciałam nasycić się tych ich ciepłem. Któregoś razu w krzaku obok mojego spotkałam Bastiana. Szukał tego samego. Zaczęliśmy rozmawiać i już byliśmy jakby mniej samotni. Od tego czasu spotykamy się w tych krzakach parę razy w roku, jak jest zimno to idziemy do hotelu. Dajemy sobie dotyk. Słuchamy się nawzajem. A potem żyję dalej, wspominając jego niesamowity zapach. Gdybym miała powiedzieć, co sobie dajemy, powiedziałabym właśnie, że chodzi o zapach.

Dzierżka wygląda jak Abigail z Wiedźmina, ma w sobie jakąś nutę magi, która mnie do niej przyciągnęła. Mój lot do Bukaresztu się spóźniał, ona miała jeszcze dwie godziny do końca zmiany, nie wiem nawet kiedy rozmowa zeszła na związki. Gdy mówiła o facecie z krzaków jej twarz zyskiwała ten niesamowity blask ludzi zakochanych. Wsiadałem do samolotu z uśmiechem.
______________________________________________________________

Wilga i Długosz

- Od pierwszej chwili, gdy te 20 lat temu weszła do mojego gabinetu i mi wygarnęła, że popełniam przestępstwo i jeśli dokończę tę transakcję to ona odejdzie, wiedziałem dwie rzeczy. Będzie miłością mojego życia i nigdy nie będę mógł jej okłamać, bo ją stracę. Pracowaliśmy wtedy w Ministerstwie, byłem zastępcą głównego księgowego i jeśli bym zrobił to, o co mnie proszą, w ciągu paru lat został bym głównym, Wilga była moją sekretarką z przydziału. Pracowaliśmy razem tylko rok, ale od początku robiliśmy sobie drobne uprzejmości. Posłuchałem jej wtedy, pół roku później byliśmy zaręczeni. Dziś widzę, że tylko dzięki niej nie wchodziłem w układy i mam nieposzlakowaną opinię. Co mi ta opinia daje? Wszyscy mi ufają. Po odejściu z Ministerstwa było ciężko. Ale tylko dzięki temu doszedłem do Brukseli. Przez dwadzieścia lat jej nie okłamałem, choć parę razy bardzo mnie kusiło. Przez dwadzieścia lat nie byłem wstanie oderwać swojego wzroku od niej. Była moim sumieniem i moją inspiracją. Wszędzie gdzie się przenosiłem, brałem ją ze sobą.

Długosz nie wyglądał na człowieka, który ma władzę nad pieniędzmi wielkiej instytucji i podejrzewam, że właśnie dlatego ją miał. Niewidoczny, nierzucający się w oczy, powolny i systematyczny. Spotkaliśmy się w barze w Amsterdamie, gdzie zapijał swój smutek. Tydzień wcześniej pochował Wilgę. Postawiłem mu kolejnego Jacka. _______________________________________________________________

Hildegarda i Ksenofont

- Przy nim nigdy nie zaznałam nudy. Zdobył mnie w czasach, gdy oświadczano mi się trzy razy w roku. Wszystko to byli przyzwoici faceci, z potencjałem. Kurewsko nudni. Ksenofont nie był przyzwoity. Był brutalnie szczery, gotów na wiele by osiągnąć swój cel, błyskotliwie inteligenty i amoralny. zdawał sobie sprawę z istnienia dobra i zła, po prostu nie pozwalał by ta wiedza przeszkadzała mu w karierze. Zgodziłam się być z nim w tym wszystkim, bo z nim zawsze jest co robić. Zawsze są wyzwania, coś do osiągnięcia, czy to wygranie wielkiego przetargu, czy to uwiedzenie kobiety, której podobno nie da się uwieść. Już trzy razy kobiety próbowały go szantażować ujawnieniem prawdy o romansie mnie, nie wiedząc, że często pomagałam we wszystkim. Co on mi daje? Czuję, ze jestem jedyną kobietą na świecie, która go zna. I on mnie widzi taką jaką jestem. Bez złudzeń. Życie to walka i dobrze mieć kogoś na 100% cię znającego. Ja go nigdy nie zdradziłam z dzieckiem, on mnie nigdy nie zdradził z pracą. Czego chcieć więcej?

Drobna brunetka, jedna z niewielu kobiet, którym pasują krótkie włosy, w stroju idealnie łącząca klasę ze skromnością, popijała czerwone wino małymi łyczkami i ściągała męskie zainteresowanie z częstotliwością kobiety o 20 lat młodszej. Byliśmy w barze na szczycie jakiegoś biura i przysiadła się do mnie tylko dlatego, ze byłem jedynym nie gapiącym się. Wiedziała, że nie będę nudny, a ja wiedziałem, jakie wino zamówić.
foto: Makbet.pl


niedziela, 14 lipca 2013

Odchodząc zostaw mnie

-Mam 74 lata, śmiertelnie zakochany byłem 3 razy. Nie mam gotowych recept, ale jedno wiem na pewno, najgorsze, co możesz zrobić rozstając się z kobietą, która jest ci bliska, to udawać, ze nic się nie stało. Od groma ludzi tak robi. To normalne, ze ma się wtedy ochotę uciec od uczuć, od smutku, rzucić w wir pracy albo wypić tyle wina, żeby zapomnieć. Tymczasem trzeba to przeżyć, żeby móc się potem otworzyć na kogoś nowego. I musi być cierpienie. Bo to znaczy, że była ważna. Nie dam ci ulgi, ale moje drzwi są zawsze otwarte, możesz przychodzić i się wkurzać kiedy tylko potrzebujesz. Nawet przeżyję jedno czy dwa przekleństwa, w promocji.

Konstanty był cholernie dostojnym człowiekiem. Choć miał może metr sześćdziesiąt wzrostu, czyli o 30 cm mniej niż ja w wieku 20 lat, wydawał mi się wtedy niezwyciężony. Mówił cicho, ale jego baryton przeszywał człowieka na wylot i zostawał na długo. Nigdy nie zapomnę, jak czerń jego sutanny cholernie pięknie pasowała do siwizny włosów.

___________________________________________________________________

-Wbijaj klina klinem! Kobiety są złe, nigdy nie dadzą ci tego czego pragniesz, im bardziej ci na nich zależy tym mniej dostajesz. - Leon, kumpel z czasów studiów był już lekko pijany gdy to mówił. Był właściwie lekko pijany od czasu gdy odeszła. Rok temu. - Pamiętaj, nie angażuj się, a nie będziesz zraniony. A jak cię zrani to się zemścij. Niech wie, co to krzywda.

-Co ty gadasz, nie będziesz też żywy - skomentowałem
-Ja po prostu nie chcę już być lżejszy od fotografii
-Jak w tej piosence Republiki ?
-Jak w tej piosence Republiki

Poszliśmy na jednego, a w głowach nam grała znana melodia.
_____________________________________________________________________

A więc stało się i odchodzisz,
tu są twoje książki i płyty,
możesz zabrać co chcesz,
najlepiej zabierz mnie

Jestem lżejszy od fotografii,
z których będziesz mnie teraz wycinać,
będę milczał - i tak jestem martwy
Odchodząc zabierz mnie

W nowym życiu znajdziesz mi miejsce,
gdzieś na półce czy parapecie,
raz na miesiąc kurz ze mnie zetrzesz
Odchodząc zabierz mnie

Zdjęcie: MUZZ


środa, 10 lipca 2013

Zdobyć i co potem ?

Kojarzysz ten moment wieczorem, kiedy już zrobisz wszystko co sobie tego dnia założyłeś, że zrobisz i idziesz po picie, swoją herbatę, różowe wino, browar lub tylko zajrzenie do lodówki ?  I kiedy wiesz, że teraz możesz na chwilę wniknąć do innego świata z książką, wyciągnąć się w łóżku i pozwolić swojemu umysłowi na płynięcie? Wtedy same przychodzą do głowy palny na następny dzień. Ja uwodziłem kobiety po to, żeby w tym momencie przyszła do mnie też kobieta, przy której będę wiedział, że warto, że dobrze wybrałem. Nie, nie szukałem długo, tylko trzy żony miałem. Uczucie że warto znalazłem przy tej, która nigdy żoną być nie chciała. I której nie musiałem uwodzić po coś, samo tak wyszło.
Wygrałem przestając grać.

Aleksiej, właściciel firmy księgowej i najbardziej olśniewającej siwizny jaką w życiu widziałem, przyciągał wzrok wszystkich młodych kobiet, siedzących w tej restauracji rybnej koło plaży. Na myśl o swojej nieżonie odmładzał się o 20 lat.
__________________________________________________________

Długi czas zaliczałam facetów. Myślałem, że jestem dorosła przez to, że mnie pragną. Teraz wiem, że uwodzenie było dla mnie ucieczką. Nigdy nie wiedziałam co zrobić z mężczyzną, który zaczynał się angażować. O tym marzyły koleżanki, o tym powinnam była marzyć i ja, a chciałam tylko czuć podniecenie towarzyszce grze. Nie zrozum mnie źle, to nie kwestia chwalenia się, ale mogłam mieć każdego. Aż poznałam Tymoteusza, nieskończenie cierpliwego mężczyznę. Jedynego którego uwieść się nie dało. Był koło mnie milczący i niewzruszony, pierwszy raz musiałam się odsłonić, żeby być z facetem blisko. Zakochałam się. Zostawił mnie tydzień później. Chyba nie muszę opowiadać, jak to się dla mnie skończyło.

Kornelia dużo paliła. Wiedziała, że nie jestem nią zainteresowany, od kilku lat i setki butelek niewielu już było, więc za drinka, którego jej postawiłem opowiedziała mi o cenie, jaką zapłaciła za zaliczanie ludzi.
__________________________________________________________

Zdobywam kobiety zawodowo. Serio, mam taką pracę, handluje kosmetykami, sprzedaż niewiele się różni od podrywu w klubie. I tak parę lat temu złapałem się na tym, ze nie potrafię już nic innego z kobietami, niż sprzedawać. Czasem siebie, czasem towar. Ale to jest praca, w końcu nauczyłem się oddzielać ją od relacji. Teraz, gdy wchodzę do domu, mohlojki handlowe zostawiam za drzwiami. Bastian, mój facet, często to docenia.

Ernest, facet którego wiozłem nad morze za pośrednictwem carpoolinga, emanował równowagą i spokojem. Nauczył się.

Foto: internet

środa, 26 czerwca 2013

Na odległość

Pożegnanie. Upewniasz się, że bezpiecznie wsiadła do swojego pociągu. Na wschód, zachód, czy nawet do Zgierza. Wiesz, że wróci, że za jakiś czas znów będzie obok, będziesz słyszał jej śmiech i czuł jej zapach. Wiesz też, że do tego czasu czeka na ciebie kilka ciężkich dni i kilka piw do wypicia.

Otwierasz kolejne piwo, licząc na to że choć na trochę przytłumi pożądanie. Starasz się w ogóle nie myśleć o seksie. I po raz setny zastanawiasz się po co ci to było, czy te parujące mgłą żaru pierwsze chwile, gdy znów się spotkacie, gdy znów jej rodziców przypadkiem nie będzie, gdy znów opanuje was ogień, będą tego warte. I po raz setny wiesz, że będą. Dokonujesz wyboru. Trudnego, ale i nagradzanego. Mógłbyś to mieć z inną, bliżej. Ale nie chcesz z inną.

Ona jest trochę z Tobą. Robisz swoje, załatwiasz sprawy, ale gdzieś,  w ulotnym wspomnieniu jej gorących ud i szeptu do twojego ucha, zachowany jest ślad jej obecności. W tyle głowy. Nagle same pojawiają się kombinacje, jak sprawić, żeby było bliżej, bardziej po drodze. Nawet po cichu szukasz pracy gdzieś koło niej. Nie zawsze masz ochotę gadać, chciałbyś, aby po prostu była obok. Czasami jesteś wkurwiony, przeklinasz ten układ. I trwasz w tęsknocie.

Jesteś zaskoczony tym, że tęsknota jest słodka. Nie, nie jest lekka, ale daje przyjemne skupienie, koncentrację na jednej osobie. Przez to że tęsknisz, bardziej czujesz, bardziej jesteś. Masz cel: zobaczyć ją. Wytrwać do momentu gdy stukot kolejowych kół znów będzie zapowiadał życie w twoich ramionach i będziesz mógł nasycać nią zmysły. Czekasz.

Dni przechodzą, czujesz się jakbyś się zatrzymał, a świat dalej pędził. Widzisz wszystko dookoła, mechanicznie reagujesz, ale większość ciebie stoi. Wyczekuje. Chce ci się wyć do księżyca, wsiąść w samochód i jechać całą noc tylko dla godziny z nią. I po raz setny zastanawiasz się, na cholerę ci było to zakochanie?  Na co ?

Na odległość.





niedziela, 23 czerwca 2013

Jesteś zajebistym ojcem, ale nigdy się tego nie dowiesz

Zdjęcie: Joanna Czerwińska
Nie jestem ojcem, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Przy mojej urodzie to w sumie nic dziwnego. Ale, jak może zauważyliście gdzieś tutaj, jestem dość wrażliwy na kwestie ojcostwa, uważam, ze dużo za mało się na te tematy rozmawia, że faceci mogli być zajebistymi tatami, gdyby dac im trochę przestrzeni i wsparcia.

Dzień ojca. Zarąbisty dzień. W teorii. Oglądam facebooka, widzę parę życzeń, fajny filmik, nawet powiedziałbym, że trochę ruchu w temacie więcej niż parę lat temu, to znaczy pamięta się, że taki dzień jest. Problem w tym skąd ten ruch jest generowany.

-Koledzy kolegom gratulują
-Dzieci, zachęcone przez matki, ojcom dziękują
-Matki dzieci niekomunikujących się jeszcze, dziękują w ich imieniu

Żadna matka nie dziękuje ojcowi swoich dzieci za siebie. Żadna.

Przypominam sobie, że nigdy w życiu, a już prehistoryczny ze mnie gad, nie spotkałem się z sytuacją, żeby dziękowała. Nie wiem, może ja jakiś dziwny jestem, ale dzień matki traktuję jako święto. I jeżeli kiedykolwiek bedę tak obrzydliwie bogaty, że któraś wreszcie na mnie poleci i się rozmnożymy, to ja bedę dzień matki organizował też jako moje podziękowanie za jej trud.

W drugą stronę nie widzę tego ani trochę.

Co jest z wami kobiety ? Przyjaciołom potraficie mówić wprost, że facet jest fajnym ojcem, ale jemu to już tak ciężko ? Każdy się czasem kłóci, ale każdy też potrafi zrobić jednodniowe zawieszenie broni. Dużo się mówi o tym, ze faceci porzucają dzieci, ze względu na swoje przeżycia z ich matkami, gówno się mówi o tym, że wiele kobiet nijak nie wspiera fajnego ojcostwa. Ja wiem, ze to jego obowiązek. Wiem, że to on sam musi chcieć być dla dziecka. Wiem też, że zwykłe 'kochanie, między nami bywa różnie, ale uważam, ze jesteś świetnym tatą i jestem ci za to wdzięczna' potrafi człowieka uskrzydlić na długo.

wtorek, 18 czerwca 2013

Mężczyźni odchodzą

-Ewidentnie chciała mnie złapać na dziecko. Wiecznie miała o coś pretensje i gdy już praktycznie się wyprowadzałem zaszła w ciążę. A ja nie chcę żadnych zobowiązań, mnie nic niczego nie dał, sam sobie zawsze radziłem, to i dziecko sobie poradzi. Daję jakąś tam kasę, ale ona nastawia je przeciwko mnie, więc nie liczę na bycie rodzicem. To wszystko z resztą jej wina, liczyła na moją kasę i się przeliczyła. Że co ? Że ten chłopak nie jest temu winien ? Już za późno, on mnie na pewno nienawidzi.

Xawier, właściciel sieci sklepów z ubraniami, którego poznałem na kursie angielskiego, sam nie miał ojca. Odszedł do swojej rodziny, na Ukrainę. Pewnie nawet nie wiedział, że miał syna.
___________________________________________________________

-Mój ojciec wiecznie pracuje. Nie ma go w domu, a jak jest to wszystko musi się kręcić w okół niego, no bo przecież dzięki niemu jesteśmy bogaci. Czy wszyscy dorośli są tacy głupi i nie wiedzą, że nie o to chodzi? Kiedyś matka wyjechała do sanotorium, to wczesniej nagotowała nam obiady. Na trzy tygodnie. A ja pamiętałem, ze ojciec lubił gotować, ja tez lubię. Nawet o tym nie pomyślał. I tak ze wszystkim, nigdy nie jest ciekawy, co ja lubię robić. Za to by chciał, żebym przychodził do jego biura.. A może on czasem by wpadł do domu ? Nie jestem moją matką, nie mam do niego pretensji o wszystko.

Dezydery, kolejny zbuntowany nastolatek latami włóczący się samotnie po osiedlach i szukający kłopotów, miał szczęście. Jego talent do koszykówki dal mu uwagę trenera. To wystarczyło, żeby się wziął i nie wpadł. 
_____________________________________________________________

Na podzamczu mojej wielkiej, dwudziestometrowej twierdzy , jest warzywniak, prowadzony przez braci i ich synów, przynajmniej w soboty. Mają tam dobre ceny, a gdy raz sprzedali kiepskie owoce i o tym powiedziałem, bez problemu oddali mi pieniądze. Lubię uczciwych ludzi. Ale nie dlatego tam wracam. Wracam dla rzadkiego widoku. Opieki młodszych mężczyzn przez starszych. Trzech starszaków, Tatowie i Wujkowie, trzech młodych, na oko dwunasto - szesnastoletnich. Gdy jest robota to się na niej skupiają, ale od czasu do czasu, po zamknięciu, siadują i obgadują dzień. A ja, od czasu do czasu, siadam w knajpie obok i udaję, że nie podsłuchuję.

-Ty robiłeś to dobrze, to źle, jutro ci pokażę jeszcze raz.
-Fajna ta sąsiadka, niezła z niej laska
-Jak postawić te skrzynki, żeby były widoczne? Dobrze myślisz, zrobimy tak.
-Jak was złapię ze szlugami to nogi z dupy powyrywam
-Pamiętaj młody, nie dawaj kobiecie wszystkiego za szybko, nie odsłaniaj się zupełnie.
-Ty dobrze liczysz, ogarnij kasę fiskalną. 

Nie ma znaczenia, że starsi słuchali Dylana na kasetach, a młodzi lecą z Eminemem na Iphonach. Nie ma znaczenia, że ten jest synem tamtego. Za każdym razem mam ochote im powiedzieć: trzymajcie się bracia, robicie kawał dobrej roboty. Ale nie mówię. Bo nie wypada, bo nie moja sprawa, bo mam swoje problemy na głowie, bo to ich grupa, nie moja. I tylko łapę uścisnę mocniej temu, który akurat jest gdy robię zakupy.

Coż, tu mogę. Trzymajcie się. Kawał dobrej roboty.

Inspiracja



zdjęcie pochodzi z: http://pl.123rf.com/

piątek, 3 maja 2013

Wkurwiasz mnie!


-Mój teść wszystkich wkurza i nawet tego nie widzi. Wiecznie ględzi o czasach komunizmu i narzeka na kapitalizm, mieszkamy pod jednym dachem i często wszyscy mam go dość. Jak się chce z nim pogadać o pogodzie, to i tak się człowiek dowie, jaka była pogoda gdy wybuchał stan wojenny. Kiedyś wprost, na spokojnie, się go zapytałam, czy nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ludzi złości tym swoim ględzeniem. Nigdy w życiu nie widziałam tak zdziwionego człowieka. Równie dobrze mogłam mu oświadczyć, że jestem jego matką.

Adelina, przeciepła żona swojego męża, o niczym innym tak nie marzy jak mieszkaniu z dala od teścia. Na przykład na księżycu.
___________________________________________________

-Na miesiąc przed ślubem wymieniliśmy się z Adilfiną listą naszych wad, spraw, które nas mogą w sobie irytować i nad którymi warto popracować. Wiesz co? Po 20 latach małżeństwa moge powiedzieć, że tamte rzeczy nie miały większego znaczenia. Wkurwialiśmy sie na siebie za zupełnie inne tematy. Dopiero żyjąc razem uczyliśmy się siebie od nowa.

Kumpel, którego już znacie z tej notki, ma bardzo sprecyzowaną listę tematów go denerwujących u żony. Zupełnie inną niż myślał.

___________________________________________________

-Jak ja nienawidze, jak ty dopowiadasz za mnie słowa! Na początku to może i było fajne, bo myślałam, że mnie rozumiesz i nadajemy na tych samych falach,ale czy ty musisz to wiecznie robić! Zero seksu przez tydzień!
-Jak to dopowiadam? Serio tak robię ? A może być przez trzy dni ?

Młoda parka kłócąca się na przystanku. A mogli by na nim tańczyć.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Uczciwi faceci nie mają szans u fajnych kobiet. Że co, kurwa ?

Uwielbiam to stwierdzenie. Jest prze mega wchuj mistrzowskie. Przebija nawet odkrycie, że Niemcy sa od nas bogatsi. Kilka tygodni temu widziałem takie na pewnym mało znanym portalu społecznościowym, gosciu się żalił, że uczciwością wobec kobiet nic nie wygrał. Tak jakby uczciwość miała jakiekolwiek znaczenie przy uwodzeniu. Ja nie wiem, może gdzieś uczą, że każda spotkana kobieta musi być żoną, bo jeśli ktoś planuje małżeństwo to jest normalne, że na uczciwość patrzy bardziej. Ale na początku ? Jedno wielki męskie narzekanie, żeby nie wyjąć głowy z dupy i nie spróbować swoich sił. " Nie wyszło mi, bo byłem za uczciwy". Zupełnie jak babskie "nie chce żadnych chorych gierek". Nie wyszło ci, bo nie potrafiłeś jej sobą zainteresować. Bo ani na chwilę nie byłeś dla niej. Bo najwyraźniej srasz ze strachu przed czystą, nie obarczoną moralnością, więzią. Będzie tobą poważniej zainteresowana, to się dopyta. Nie będzie - co ją obchodzą twoje problemy ? Spotykacie się dla przyjemności i tyle.

Aż przypomniał mi się pewien autostopowicz.

- Ja jestem uczciwy i nie mam szans u atrakcyjnych kobiet
. One lecą na tych bajerancików, którzy tylko chcą je na chwile i nie są wobec nich uczciwi - żałowałem, ze się zatrzymałem. Siedem lat temu sporo latałem po Polsce autem i czasem brałem autostopowiczów, dla pogadania, rozrywki, albo fajnych cycków. Ten cycków nie miał, za to bardzo rozbudowaną moralność. Żałowałem - Mnie w domu nauczyli, ze ludzie się muszą przede wszystkim szanować. Ja mam dużo szacunku dla kobiet, ale w tych czasach to nie jest nic warte.

Facet mógł mieć ze 30 lat i faktycznie jakoś tak wyglądał, że żadna by nie poleciała.
Niepewny, biernie agresywny. Pogadał jeszcze o tym, ze one lecą tylko na hajs i że szanuje wszystkie kobiety, czyli standardzik desperata i wysiadł na swoim postoju. Za praca jechał.

Drugi raz spotkaliśmy się już w Warszawie, w zeszłym roku. Pracę dostał. Na przystanku autobusowym, bo na samochód go nie stać, zagadał o ogień i od słowa do słowa dowiedziałem się, że się ożenił. Biuro matrymonialne pomogło. - Ale szybko się rozwiodłem, ona tylko pieniędzy moich chciała. Ja, uczciwie, dom chciałem stworzyć i niczego jej nie żałowałem, pracowałem całe dnie, a ona mi, że nie takiego życia chciała, że mnie nie ma. No i jak ja z taką miałem żyć? Same nie wiedzą czego chcą, już wolę sam.

I będzie sam. Bo myli uczciwość z zalewaniem innych swoimi sprawami.

Tak, uczciwość ma znaczenie. Ale to, że masz nie kłamać, nie oznacza, ze masz wszystko od razu o sobie mówić. Niech zapyta. Ona też nie odsłania się od razu. Pozwól jej się zaciekawić.

Tak, uczciwość ma znaczenie. Ale to że masz taką i owaką przeszłość, nie jest fundemantalne. Ona też ma. Ważne jest czy wam razem dobrze.

Tak, uczciwość ma znaczenie. Jeżeli spotykasz się też z innymi i widzisz, ze ona traktuje to poważnie, powiedz. Jak się po prostu randkujecie to jest to twoja sprawa. Używaj gumek i tyle.

Chyba napisze książkę.


wtorek, 9 kwietnia 2013

O zazdrości

-Siedem lat po moim ślubie z Andżelą zakochałem się w innej. Z Andżą to nigdy nie była wielka miłość, oboje wiedzieliśmy od początku, że po prostu już czas. Jesteśmy zgodnym małżeństwem, mamy wspólny swiatopogląd i po prostu wygodnie nam ze sobą. Więcej mi nie potrzeba, myślałem, ale tak jakoś jest z ludźmi, że w życiu potrzebują też trochę pasji, nie tylko stabilizacji - Alex, pięćdziesięcioletni reżyser z urokiem i siwizną Seanna Connerego, absolutnie nie wyglądał na człowieka ulegającego emocjom. Profesjonalista. Lojalny. Gdy powolutku zapalił papierosa w tej kawiarni w której się zakolegowaliśmy (wtedy jeszcze paliło się w kawiarniach, a ja miałem kolegów) i olał trzy uśmiechy kelnerek, niespiesznie opowiedział mi jak zazdrość uratowała jego małżeństwo.

- Gdy poznałem Weronikę zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Przez rok nie mogłem się zdecydować czy pozwolić namiętności się porwać, czy być wiernym żonie. Schudłem wtedy 15 kilo, tamtego roku, w dziewięćdziesiątym piątym. Wiedziałem, że jeżeli prześpię się z Weroniką opuszczę żonę. Trwało to, aż pewnego dnia zobaczyłem Andżelę flirtującą z malarzem, znajomym naszych znajomych. Wtedy już dobrze zarabiałem i mogliśmy sobie pozwolić na kontakty z artystami, których lubiliśmy. A skoro ja mogłem się zakochać, mogła też ona. I wtedy przyszła. Pierwszy raz poczułem zazdrość o Andżelę. Żółtą złość. Wiedziałem już, że pomimo iż nie zaczęliśmy od wielkich emocji, zawsze będę ją kochał i jest moim wyborem. Poczułem, że gdybym ją stracił wszystko było by bez sensu. Pojechaliśmy wtedy na 3 miesiące na drugi miesiąc miodowy i praktycznie nie wychodziliśmy z łózka. Zupełnie inaczej niż na początku, kiedy się siebie wstydziliśmy. Poczęliśmy też Michała. To by się  nie stało, gdybym się nie zakochał w Weronice i nie uświadomił, że Andżela też tego potrzebuje. Dokonałem wyboru. Trafnego.

__________________________________________________________________

Nie wiem co robić - rzekł do mnie redaktor na swojej imprezie -  To są moje czterdzieste drugie urodziny, a czuję się równie bezradnie, jak wtedy gdy miałem dwadzieścia dwa i pierwszy raz się zakochałem bez pamięci. Bezradny. Wylękniony. To nawet było obok, w tym modnym teraz barze, tylko że wtedy to był bar mleczny. Ustrój się zmienił, sentyment pozostał. Lubiłem ten bar, bo bez względu na czasy, obsługa tutaj jest ludzka. Wciąż pamiętam jej zapach tamtego lipcowego dnia, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem i postanowiłem, że zostanie moją żoną. Pachniała słońcem i życiem, którego bardzo mi brakowało. Byłem wtedy młodym dziennikarzem, który przybył z głębokiej wsi i życie towarzyskie ograniczałem do minimum, bo musiałem harować. Wyrwała mnie z tej stagnacji. Nie było takiej możliwości, żebym jej nie pokochał.  Kochaliśmy się wtedy codziennie, wciąż spragnieni swoich ciał. Później, gdy małżeństwo zaczynało być podtruwane, czasami wracałem do tych wspomnień aby z nich czerpać i przeczekać. Czym podtruwane?  

Widzisz, żona jest przebojową, otwarta kobieta. Na zewnątrz, na pokaz. W środku musi się strasznie bać, bo niedługo po ślubie zaczęły się awanturki. Niby naturalnie, z czasem, moi przyjaciele jakoś się oddalali. Gdy sam urządziłem swój gabinet, bo nie cierpię tych poukładanych przez żoneczki, przez parę tygodni się boczyła. Każdy współpracownik, z którym spędzałem trochę więcej czasu stawał się obiektem zazdrości. Krytykowała nawet panią Gienię, moją sekretarkę, która jest cudownym, lojalnym pracownikiem, ale o byciu chociaż niebrzydką kobieta nigdy nie miała co myśleć. Często miałem wrażenie, że żona chce być w każdym aspekcie mojego życia, a gdy się nie zgadzałem, to były awantury. Nie zrozum mnie źle, bywało tez dobrze, była moją powierniczką i przyjaciółką, ale w końcu nie wytrzymałem, skoro wiecznie byłem oskarżany o zdradę to równie dobrze mogłem naprawdę zdradzać. I tak zaczęliśmy się karać na wzajem. Dziś? Od pięciu lat w separacji, tak jest wygodnie. Ja mam kogoś, ona ma kogoś. Wciąż ją kocham, ale nie potrafię tak żyć, wiecznie w cieniu zawiści. Dlaczego jestem zagubiony? Dostałem prezent od żony. Papiery rozwodowe...


fotka: blog oczojebny





środa, 6 marca 2013

Żywe wibratory z odrobiną uczuć


Jowita była na ustach wszystkich. I w przenośni, bo ze swoją umiejętnością kręcenia z facetami stawała się wszędzie, szybciutko, obiektem zazdrości wszystkich kobiet i dosłownie, bo mineta zawsze była jej ulubionym daniem z łózkowego menu. Sama twierdziła, że nie ma sensu wpuszczać mężczyznę głębiej, skoro można dostac orgazm bez. Bez głębi. Bliskość? Pieprzenie psychologów, kto ma na to czas. Miała  motto, że żeby znaleźć tego jednego, musi sprawdzić wielu. Seks był dla niej  celem samym w sobie i była dumna ze swojej wolności, jak jej się wydawało. Zawsze otwarcie o seksie rozmawiała, co dla wielu było szalenie atrakcyjne, bo sugerowało otwartość na rożne zabawy łóżkowe. Nawet wśród nieznajomych mówiła o tym, ze się masturbuje. A robiła to częściej niż się mężczyznom śniło, twierdziła, że gdy ma zwykła kobiecą chcicę woli sobie zrobić dobrze sama. Długo nie trwało, zanim zaczęła, niezauważalnie dla samej siebie często psioczyć na mężczyzn. Że chcą tylko jednego. Że są zwierzętami. Że ona jest kobieta i potrzebuje trochę emocji, życia, więc je bierze.

Nie rozumiała tylko jednego. Dlaczego z biegiem lat czuła coraz większą pustkę. Czemu, po setnym w tym miesiącu perfekcyjnym orgazmie, który sobie zafundowała, płakała pół nocy.
___________________________________________________________


Abigail była żoną idealną. Do tego stopnia, że żeby się nie nudzić w swoim perfekcyjnym świecie, prowadziła szkolenia dla innych młodych żon. Mąż ją nawet wspierał, pokazywali się razem często. Właściwie to nie spotykali się przy innych okazjach niż te wizerunkowe, mąż dom od dawna traktował już jak hotel, a na jej uwagi reagował agresją 'bo przecież on im wszystko zapewnia'. Ich dom zawsze lśnił czystością, dziecko było idealnie wychowywane. Znała wszystkie nowoczesne poglądy, także w kwestiach seksu nie znała słowa tabu. Zawsze popierała wolny wybór, radziła kobietom, żeby słuchały siebie. Jak z obrazka.

Prywatnie nie robiła sobie dobrze. Piętno dzieciństwa, gdy rodzice wkładali ją w kaftanik, albo pilnowali raczek na kołdrze, zeby grzechu nie popełniła. "Co robić, takie były czasy" zwykła mawiać i kończyła wszelką dyskusję. Poza tym miała męża, po co jej masturbacja ? To nie pasowało do jej wizji świata.Skrajnie uporządkowanego. Jak ją potrzeba pasji nachodziła brała się za sprzątanie.

I tylko cichła, gdy sobie uświadamiała, że z mężem to seks tylko chyba dla zdrowia uprawiają i że w ogóle coraz rzadziej. Ostatnio nawet wcale. Tak o pół roku. I że właściwie nie pamięta kiedy byli blisko, a spała z nim bo on tego potrzebuje. Od 10 lat. Ale w końcu miała idealne małżeństwo, czyż mogła marzyć o czymś więcej ?
_____________________________________________________________

Jowita miała szczęście, znalazła swoje odpowiedzi gdy pojawił się na jej drodze mężczyzna nieskończenie cierpliwy. 'Nie będziemy się kochać, nie zależy mi tylko na tym, chce cię całą, albo wcale' - rzekł jej. Musiała go mieć. I aby go mieć musiała spojrzeć w siebie. Potem już przestała patrzeć na swego mężczyznę w kategoriach posiadania. Dziś mówi wprost o tym, ze seks latami służył do kontroli. Władzy. Że bezpieczeństwo jej wynikało z kontrolowania męzczyzny. I że to za mało, żeby życie takie nazwać życiem.

_____________________________________________________________

Szkolenia dla młodych żon Abigail stały się hitem, zaczęły się dobywać w różnych SPA, gdzie nie brakowało przystojnych masażystów. Abigail próbowała wypełnić pustkę w swoim zyciu ich pasją do niej. Zrobiła z tego kolejny konkurs, jak z całego życia, zdobyła każdego. Ale samotność jakoś nie chciała odejść.A ona czekała na jakieś wydarzenie, coś co zmieni jej życie. I wciąż czeka.
______________________________________________________________

Dziś zostawiam notkę bez podsumowania. Ciekawy jestem waszych przemyśleń.
Zainspirowane blogiem Kosta. By Kost.




wtorek, 26 lutego 2013

Musimy porozmawiać

-O borze..
-O, to ciekawe, zareagowałeś dokładnie jak mój mąż
-Nie dziwię mu się
-To powiedz mi jak wy, mężczyźni, chcielibyście to usłyszeć?
-Ale co?
-No że mamy problemy z komunikacją
-Jesteś kretynką. A teraz poproszę kolejnego Danielsa i wytłumaczę ci dlaczego

Siedzimy z Altegrą przy drinku i rozmawiamy o jej kolejnym kryzysie małżeńskim. Nic tak nie prowokuje kobiety do postawienia facetowi drinka, jak obietnica powiedzenia jej, co robi źle.

-Wy kobiety, w większości, a żony to już w szczególności, gdy mówicie, że chcecie porozmawiać, wcale nie chcecie rozmawiać. Nie jestescie gotowe na słuchanie, 'musimy porozmawiać' oznacza: nie wytłumacze ci konkretnie czego oczekuję, ale chcę żebyś pocierpiał razem za mną, więc powierce ci dziure w brzuchu, albo: szukam w tobie tatusia, poanalizujmy razem nasze emocje. Tymczasem twój facet nie jest do analizowania waszego związku i emocji, tylko do przeżywania ich. 'Musimy porozmawiać' jest groźbą, przyparciem do muru, oskarżeniem. A potem dziwicie się, ze człowiek przyparty do mury reaguje niechęcią i wasze 'chcenie porozmawiać' traktuje jak kobiecą fanaberię. I nie, nie ma czegoś takiego jak 'my faceci chcemy to tak usłyszeć'. Każdy jest inny, jeden ma taki temperament inny śmaki. To całe wasze szukanie sposobu na dotarcie do faceta jest najgorszym możliwym rozwiązaniem ever. Facet wtedy myśli: "o borze, ona znowu chce uzdrawiać nasz związek, a dlaczego po prostu nie wyluzuje cycków i nie pobędzie ze mną. Dlaczego nie powie mi wprost, bez tego całego pieprzenia o tym jak to powinno być w naszym związku, a nie jest, czego chce ? Bo nie wie? To kto ma wiedzieć?" No sama powiedz Altegro, jak już pozbierasz szczękę z podłogi, co mu właściwie chciałaś powiedzieć?
-No nie wiem. O naszych uczuciach
-Siedem tysięcy
-Co?
-Tyle kosztuje terapia. Tam bardzo chętnie wysłuchają o twoich uczuciach.
-Ale to mąż nie jest od wspierania mnie ?
-Wspierania tak. I wspólnego przezywania życia też. Psychonalizy waszego związku - nie. Pomusiej porozmawiać se sama ze sobą. Bo on chce z toba rozmawiać.Ale nie chce musieć.


Babeczki kochane, nie zrozumcie mnie źle, ja wiem, ze męska niechęć do rozmawiania potrafi być frustrująca. Ale tak to jakoś jest, ze mówicie od nas więcej. I to jest ok, tak sobie radzicie z emocjami, spoko, tylko, ze to uczy facetów niespecjalnego zwracania uwagi na wasze słowa. Mężczyźni reagują na działania, brak kontaktu.



czwartek, 27 grudnia 2012

Gdzie ci mężczyźni, czyli błąd w oprogramowaniu całego stada głupich bab

I po raz kolejny do napisania notki zainspirował mnie komentarz na innym blogu. Uwaga: lokowanie produktu. Otchłań rozpusty. Komentarz był prośbą młodej kobiety do matek, żeby tak wychowywały swoich synów, aby oni byli prawdziwymi, zajebistymi facetami dla swoich dorosłych partnerek. No żeby byli jak ja, albo Clive Owen. Sam koment nie wzbudził by we mnie wielkiego zainteresowania, ot małolata, która ma prawo bredzić, ale dostał w chuj lajków. Same lajki. Typowe, babskie, nieprzemyślane pieprzenie o czymś, o czym nie mają pojęcia.

A, pohejtuję sobie, jestem blogerem, wolno mi. Niektórym babom to się wścieklizna macicy już całkiem na łeb rzuciła. Weźcie czasem, dla rozrywki, odłóżcie na bok tę całą emocjonalność, przez którą pierdzielicie takie głupoty i zacznijcie myśleć. Logicznie, mózgiem, a nie jajnikami. Kobieta miał by robić prezent innej kobiecie i to młodszej od siebie? Oddawać uczucia kogoś na swój sposób najbliższego swemu sercu innej babie? I jeszcze zadbać o to, zeby produkt był najwyższej jakości? Bo wiecie, ja to bym chciał jeszcze żeby był pokój na świecie, jak mawia krakowski rudzielec.

Jedno wielkie chore myślenie życzeniowe.
Do tego aby chłopiec stał się mężczyzną, z którym warto być, niezbędny jest mu ojciec. A właściwie tata. Nie ma chuja we wsi, żeby sama matka dała radę. Nie te emocje, nie to myślenie. Nie ten hormon.

Na moje oko, obecność ojca jest ważna podwójnie. Raz: matka, która ma więź z dorosłym mężczyzną, będzie miała dużo mniejszą potrzebę uwiązania emocjonalnego syna, bo nie będzie samotna, a syn nie będzie miał poczucia winy, że kobieta, która tyle dla niego zrobiła zostaje sama. Prawdopodobieństwo, że zostaną w relacji: synuś - mamusia spada kilkukrotnie. Dwa: Chłopiec ma od kogo się uczyć. Gdy chłopak jest dzieciaczkiem matka jest mu niezbędna do przeżycia, nic odkrywczego. Gdy zaczyna mieć możliwości radzenia sobie samemu wkracza tata, który zmotywuje, zbuduje, pokaze, poprowadzi, nauczy. Będzie tym kochającym, ale wymagającym rodzicem, bo własnie dzięki wymaganiom uczymy się i usamodzielniamy. Ojciec jest pewnego rodzaju przeciwwagą do matki, która robiłaby wszystko, by się synkowi krzywda nie stała.

Wiecie co, faktycznie jest coś w tym, że kiedyś to byli mężczyźni, a teraz to jakieś takie ciapciaki. Bo mieli ojców. Syn piekarza był piekarzem, syn rzeźnika rzeźnikiem, możnowładca możnowładcą. Ojcowie byli obecni w życiu chłopców, bo to było niezbędne do przeżycia. Razem z całym stadem wujków, współpracowników. Męski świat był kiedyś bogatszy, łatwiej było stać się mężczyzną, w takim społecznym sensie, bo ścieżki do tego były wydeptane i oświetlone przez tatę. Teraz nie widzę tatów. Widzę zabieganych, zagubionych dużych chłopców, nie dających nic swoim małym chłopcom. Kasa to za mało, dużo za mało. Nie dawaj ryby, daj wędkę i naucz jak łowić.

Ojcowie masowo opuszczają swoje partnerki, a wraz z nimi synów. I ci chłopcy niedorośli pozostają i koło się zamyka.

Kobieto - najlepsza rzecz, jaką możesz zrobić dla swojego syna to zadbać o to, żebyś ty miała dobry związek. I tu uwaga techniczna. Sporo kobiet oceniając faceta patrzy na jego relację z matką. Po co? Wystarczy spojrzeć na jego relację z ojcem.

Bo najlepszą rzeczą, jaką meżczyzna może dać swoim dzieciom, jest kochanie ich matki. Coelho niech się schowa.

foto: Joanna Czerwińska


piątek, 21 grudnia 2012

Co mężczyźni myślą o małżeństwie

-On taki duży dzieciak jest, boi się zobowiązań

-Twierdzi, że chodzi o pieniądze, że nie chce mnie sponsorować, tylko kochać, więc po co nam ślub

-On nie chce wolności stracić. To znaczy twierdzi, że po prostu nie wierzy w małżeństwo, ale ja wiem swoje, na pewno ma jakąś na oku, typowy facet


Taki obraz mężczyzny, broniącego się przed węzłem małżeńskim ręcami i nogami, niedojrzałego do zobowiązań, szukającego wymówek, jest od jakiegoś czasu bardzo popularny w podświadomości społecznej (na podstawie badań wszystkich 12 reprezentantów społecznych, którzy się do mnie odzywają. W tym kota). Jak dołożymy do tego kwestie praktyczne, takie jak emancypacja i fakt, że mało która kobieta zgodzi się współcześnie być pełnoetatową żoną domową, z mediów wylewa się obraz mężczyzny wolącego całe życie wyrzucać zużyte podpaski niż się oświadczać. Facet = małżeństwofob.

Taaa. Takie tam pierdolenie
.

Jak wszyscy wiecie otaczają mnie głównie stada kobiet. Już ich nawet nie zliczę. Lubię kobiety, ot tak. Jakimś jednak cudem udało mi się zakolegować z pokaźną liczbą facetów. Prawda, że trzech to brzmi pokaźnie? A mężczyźni, wbrew pozorom, rozmawiają.

-No więc kiedy jej powiedziałem, ze chcę przed ślubem pomieszkać trochę sam i zobaczyć jak to jest, bo z nią mieszkam już siedem, a w ogóle z kimś 40 lat, to wiesz co usłyszałem ?
-Na zdrowie?
-Że to dla niej koniec. Bo co ludzie powiedzą
-O kurwa

Wiecie co, mężczyźni nie zrywają z kobietami, z którymi są na poważnie. Mężczyźni nie analizują kilka razy dziennie czy są w dobrym związku, czy są szczęśliwi. Jesteśmy prości, jak jestem z kobietą to jestem, aż... nie wkurwi mnie tak bardzo, że z nią zerwę. I to właśnie się stało w powyższym przypadku. Teraz dopiero Cortez, mój hiszpański kumpel od sportów, czyli ekstremalnych szachów, miał powód do przemyślenia wszystkiego. Bo chciał się z nią żenić i zakładać rodzinę. Ale chciał tego dla nich, dla niej i dla niego. Nie ludzi.

Byli jeszcze parę lat razem, ale on już nigdy nie widział w niej kandydatki na żonę.

-----------
Gdzieś w najczarniejszych zakamarkach blogosfery, czyli na blogu Segritty, przeczytałem ostatnio wypowiedź kobiety, mniej więcej o takiej treści: "całe życie mi mówiono, że ślub to jest dla rodziny. Że to jest powinność". No rzesz kurwa, je jebię. Motywy naszych decyzji mają największe znaczenie, jeśli kobieta chce się hajtać, bo tak trzeba, to ja się nie dziwię mężczyźnie, który nie chce. Z nią.

------------
-Kiedy po dziesięciu latach udanego małżeństwa zacząłem lepiej zarabiać, pojawił się problem. Nie, między nami kwestia pieniędzy zawsze była ok, nawet mam takie powodzenie, że w szczęśliwym małżeństwie kasy zawsze jest dość, a śmieci wyrzucają się same. Ale jej pieprzona rodzinka chciała wiecznie pożyczać, a kiedy się postawiłem, bo to nasze z żoną pieniądze i nic im do nich, żona mnie nie poparła. Kurde, poczułem się jakby mnie przez cały czas oszukiwała. To kto tu tworzy rodzinę, ja z nią i z naszym Wojtkiem, czy my z jej szwagrami? To był moment przełomowy, szczerze, to gdybym wiedział, że tak to się potoczy, nie ożeniłbym się. Z nią.

To opowieść kolejnego kumpla. Który się teraz zastanawia co dalej.

--------------
-Nigdy nie chciałem być z żadną inną
- twierdzi bohater 'Kobiety pragną bardziej' - ale nie może być tak, że ona stawia ultimatum: albo ślub, albo koniec.
-Ja się ugiąłem - odpowiedział jego kumpel. Ten, który zdradził swoją żonę przy pierwszym lepszym zauroczeniu inną*

Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że na świecie są tylko zajebiści, dojrzali faceci, bo ciapciaków nie brakuje. Po prostu od cholery się mówi o wadach facetów, o ich brakach, a prawda jest taka, że od groma jest kobiet niesamodzielnych emocjonalnie, niedorosłych, niedojrzałych. Z mojego doświadczenia wynika, że to jest właśnie główny powód, przez który nie chcemy się angażować na całego. Bo baby to pedały.

Mężczyźni z moich kręgów chcą się żenić. Z wolnymi kobietami. Pieprzyć pieniądze, kazdy kto umie liczyć wie, że we dwoje zawsze wychodzi się do przodu na kasie. Mogą być kłótnie, fochy, ciche dni. Ale bądźmy razem z naszymi sprawami. Nie: bo ludzie powiedzą, tylko bo ja chcę. Tylko tyle i aż tyle.

* no dobra, to była Scarlett, ja tam go rozumiem.

Fotka: zczuba.pl

niedziela, 9 grudnia 2012

Strach przed podejściem, czyli jak zacząć poznawać ludzi

W mojej bujnej, bogatej i długotrwałej, dwutygodniowej, karierze profesjonalnego coucha uwodzenia, najczęściej się spotykałem z jednym problem: strachem przed pierwszym krokiem. Jedni nazywają to nieśmiałością, inni kulturalnym zachowaniem, bo obcych się nie zaczepia, lecz każdy marzy skrycie, aby umieć poderwać. Żeby w ogóle umieć podejść i pogadać.

-O, patrz jaka ładna kobieta
-Eeee, nie no, o czym ja będę z nią gadał?

-O, a może tamta, śliczna jest
-Nieee, nie w moim guście, wolę blondynki

-O, patrz, blondynka z niezłymi nogami
-Na pewno ma chłopaka, nie mam szans, więc co będę podchodził

I absolutny hicior:
-Nie podejdę bo ma długie włosy, jak się będziemy całować to mi wejdą w paszczę.

Z reguły odczucia są podobne. Nerwy w brzuchu. Myśli w stylu: "co ja jej powiem",  "a jak mnie wyśmieje", tudzież "mamusiu". I człowiek się zastanawia, po cholerę szedł do tego klubu, czy galerii handlowej. I człowiek się zastanawia jak ci kolesie to robią, nie mają nerwów?

Otóż mają.
Otóż kiedyś byli w takiej samej sytuacji jak wy.
Otóż byli wyśmiani, zdarzało im się wstawiać tandetne teksty i miewali biegunkę przed podejściem.

Po prostu się nie poddali. Cały czas czują motyle w brzuchu, ale teraz nazywają to ekscytacją, nie strachem. Cały czas ryzykują wyśmianie, ale potrafią sobie powiedzieć, że się zdarza. Cały czas wiedzą, że te kobiety są piękne i popularne, ale wiedzą też, że one też są tylko ludźmi. I odpowiedzi pojawiają się same.

O czym gadać? O tym co mnie interesuje. I pytać co ją interesuje. Albo na humor. " Czy prosto to tędy" ?
Wolisz blondynki? Ona się przefarbuje dla ciebie za jakiś czas.
Ma faceta? To jest jej wybór, z kim flirtuje
Ma długie włosy? Tak ją pocałujesz, że zacznie je spinać w kok przed randkami.

Jeżeli czujesz, że w przełamaniu strachu pomoże ci joga? Idź na jogę. Jeżeli sądzisz, że pomoże ci całodzienna masturbacja, żeby pozbyć się ciśnienia, spróbuj i tego. Próbuj. W podrywie nie chodzi o to, żeby być zawsze idealnym podrywaczem. W podrywie chodzi o to, żeby się rozwijać, ponosić porażki i wyciągać z nich wnioski. I uśmiechać się do ludzi. Bo ładne kobiety to ludzie. Też robią kupę, wiedziałeś ?

Zdjęcie:szkoła podrywu

czwartek, 29 listopada 2012

5 najbardziej wkurzających kobiecych zachowań w stałych związkach

Jak powszechnie wiadomo, jestem tak brzydki, niemęski, a do tego piszę bloga, że żadna kobieta ze mną nie wytrzymała dłużej niż parę dni. Na stałych związkach się nie znam kompletnie. Dlatego się wypowiem. Jestem Polakiem, to zobowiązuje.

Kłócić się, czy przemilczeć? Spróbować cichych dni, czy robić karczemne awantury? Jeśli nie wiesz jaką politykę obrać w swoim związku, to czytaj mojego bloga. I tak sama będziesz musiała się zdecydować, ale przynajmniej będzie mi przyjemniej. Ale do rzeczy. Oto czarna lista najpowszechniejszych 'kwasów'  długodystansowców.

1. Oczekujesz czegoś od faceta i uważasz, że jest oczywiste, że on powinien to robić/taki być. Mógłbym tu napisać, że cholernie wiele kobiet wydaje się bardziej kochać swoje wyobrażenie o mężczyźnie i związku, niż w tym związku realnie być i tego faceta kochać takiego jakim jest. Ale nie napiszę. Powiem tylko, że nic mnie w byłych, tych których nie miałem, tak nie wkurzało, jak cicha pretensja o coś czego nie zrobiłem/nie poczułem "bo powinienem". Nie robię rzeczy bo powinienem, tylko dlatego, że chcę.

2. Używasz seksu do rozwiązywania spraw pozałóżkowych. Dla mnie seks w stałym związku jest nierozerwalnie związany z więzią - dopóki jesteśmy razem, to ze sobą sypiamy. Coś się średnio układa, gdzieś trzeba szczerze pogadać, jesteś na mnie o coś zła i chwilowo nie masz nastroju na seks - normalka, też tak miewam. Ale to naprawdę* czuć, kiedy odmawiasz seksu 'za karę'. I wtedy to już nie chwilowa emocja. To już jest rozpieprzanie fundamentów, zagranie poniżej pasa. Ile wytrzyma się z kimś, kto wali poniżej pasa? 

3. Nie możesz się zdecydować co do swoich potrzeb 'być czy mieć'. Kiedy on dużo pracuje, żeby wam było dobrze materialnie, narzekasz, że czujesz się samotna. Kiedy on spędza sporo czasu z rodziną, narzekasz, że jest mało ambitny, że pusto w lodówce i jest nędzny w łóżku. Nie możesz mieć wszystkiego - zdecyduj się

4. Oczekujesz, że on się zmieni. Po ślubie, za rok, ty go sobie wychowasz. Na serio często spotykałem sytuację, że wkurwiony facet krzyczał do swojej partnerki: przestań mnie zmieniać! Mógłbym tu napisać jak dziecinne myślenie to jest i jak świadczy o kobiecie, że w gruncie rzeczy jest takim mały dzieckiem z bimbałami, ale znowu nie napiszę ;) Fakty są takie, że to ty go sobie wybrałaś. Jeśli go porządnie nie sprawdziłaś przed 'zakupem', albo co gorsza przymknęłaś oko na wady mocno ci przeszkadzające, to tylko twoja wina. To nie on jest 'niereformowalny'. Był tak samo niereformowalny, kiedy się decydowałaś. Oj, taka akcja wkurwia.

5. Przestajesz się starać w kwestii wyglądu. Jak to mówi pewna mało znana blogerka Segritta.P. "to nie tak, że wygląd faceta się nie liczy, a u kobiet charakter. Po prostu faceci patrzą najpierw na wygląd, potem charakter, a kobiety odwrotnie". (nie pytajcie, gwarantuje, że nie będzie pamiętać, że to powiedziała) I to się nie zmienia! On cię kocha za twój wygląd, on potrzebuje, żebyś była ładnie opakowana. Nie, nie wtedy kiedy wychodzicie do ludzi czy idziesz do pracy. Dla niego. Widok czterdziestolatek z krótkimi włosami i 20 kg za dużo jest cholernie smutny i żaden facet nie chce z taką skończyć. Skoro na początku dbasz o to żeby mu pokazać jak najładniejszą zewnętrzność, to dlaczego z czasem przestajesz? To takie trochę oszustwo, facet się decyduje na związek z seksowną przebojową babką, demonem seksu, a po pięciu latach żyje z papilotami, które się bzykają tylko by dzieci zrobić. Aż się chcę poszukać gdzieś indziej, w
Chinach na przykład, bo pożądanie jest cholernie ważną częścią życia.Tak, ja wiem, że on też przestał cie zabierać na miasto, brzuch mu urósł i wyłysiał. Ale czy takie odbijanie piłeczki do czegoś prowadzi ?

To tyle na dziś. Za jakiś czas wersja o facetach. Jakieś sugestie?
Cmok w krok.
Fotka: papilot.pl
* Dzięki Bracie Zacieszyciela :)

środa, 31 października 2012

The art of seduction

Zdjęcie: Filmweb.pl

Całkiem niedawno, 15 lat temu, obejrzałem film. Co z oczu to z serca, zdawał się mówić tytuł, który brzmiał "co z oczu to z serca". I z tegoż filmu zapamiętałem szczególnie jedną scenę, która idealnie mi pasuje gdy myślę o uwodzeniu. To taki mój ulubiony styl. Proszę:

poniedziałek, 22 października 2012

Jakie kobiety stają się boginiami

Ot, tak mało istotny szczegół w życiu każdej kobiety. Mądre, głupie, ładne, brzydkie, dobre, złe. Słyszałyście już o sobie różne epitety, prawda? A ten jeden? Bo gdzieś tam, na skraju świadomości, chciałybyście kiedyś, choć na chwilę, być dla kogoś boginią. Bo tego nie słyszy się codziennie. Trochę jak faceci, którzy pragną usłyszeć, że są bogami seksu i żaden inny wam tak dobrze nie zrobił. Na co dzień się o tym nie myśli, jest jak jest, czasami po prostu wystarczająco dobrze. Ale pragniecie. Pragniecie, bo nie wiecie co mogło by się wtedy wydarzyć. I te kombinacje, co mają w sobie te panie, o których oni mówią per bogini. Przecież Wenus wcale nie była ładniejsza od przeciętnej kobiety.

Oto kilka historii, opowiadających o tym, jakim kobietom mężczyźni oddają cząstkę siebie do końca życia.

- Od dwudziestu lat, każdego dnia dziękuję losowi, że mi ją zesłał. Tak, jest dla mnie boginią, ale jak komuś to powiesz, to zniszczę twoją karierę - oświadczył mi niedawno mężczyzna pełen sukcesów, z którym gadałem przy szklaneczce, czy dwóch, Jacka. Sukcesów stałych, zawodowych, ugruntowanych. - od kiedy sie poznaliśmy, nie chciałem być z żadną inna. Jak się poznaliśmy? Wyobraź sobie zatłoczoną miejską ulicę wczesną jesienią. Na miejskich ulicach dominują młode kobiety, z reguły przybyły tu za lepszym życiem, podczas gdy większość mężczyzn woli zostać ze swoimi traktorami. Takie morze kobiet, już bardziej ubranych niż rozebranych, ale jeszcze bez warstwy ciepłej odzieży, która jednocześnie zasłania ich kobiece atuty. Patrzysz na taką ulicę i widzisz, że strój każdej z nich, w ten czy inny sposób krzyczy: pragnij mnie, jestem seksowna, młoda i atrakcyjna. Widzisz tę rzekę kobiecej rywalizacji o męskie pożądanie, czasem się w niej zanurzasz. Aż spotykasz jedną, której strój i postawa mówią: mam to gdzieś. Jak była ubrana? Sukienka. Widzisz, wszystkie nosiły dżinsy. Nie zrozum mnie źle, zgrabny tyłek w obcisłych spodniach to fajny widok, ale to takie samo wszystko. Jej sukienka była prosta, praktyczna i wygodna dla niej. Totalnie miał gdzieś, czy się to komuś podoba, czy nie. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, pomimo że miałem podejrzenia, iż jest lesbijką. Czy była? Nie. Jest biseksualistką, a ja mam raj na ziemi.


-W życiu nikt mi się tak nie postawił - szef kancelarii prawniczej - właściwie całe życie byłem górą, jeśli wiesz co mam na myśli, nawet jeśli nie miałem racji to i tak ją miałem. A ta smarkula,
pierwszoroczna sekretarka, miała czelność mi udowodnić, jak niemoralne były nasze zachowania w tamtej sprawie. Wiesz, gdy całe życie wszyscy się ciebie słuchają i starają przypodobać, spotykasz kogoś kto się nie boi mieć własnego zdania i wpadasz. Jej uśmiech też nie przeszkadzał. Teraz jestem związany z kimś innym, planujemy ślub, ale wiem doskonale, że nigdy nie zapomnę tamtego bezczela. Czy spaliśmy ze sobą? Tak, kilka razy, potem ona wyjechała do Francji na staż i życie poszło w innym kierunku. Ale o tej jednej, innej niż wszystkie kobiety, będę marzył do końca życia. 

- O, cześć Wacławie, kopę lat :] Jestem sama, ale czekam na kolegę, co u ciebie - tak witała się z barmanem ( mówiłem już, że dobrze jest znać barmanów?) bogini, z którą spotkałem się z rok czy dwa lata temu. Kozaki przed kolana na obcasie, obcisłe dżinsy, czarny golf, burza blond włosów spięta w kok. I spojrzenia facetów. Wszystkich. Kobieta, która nigdy się w barze nie nudzi, bo nawet jak nikogo nie zna, to zaraz pozna. Zaczynamy rozmawiać o wspólnej pasji, uwodzeniu.
- Mam faceta i go nie zdradzam, ale nie wyobrażam sobie być z kimś, kto ma problem z tym, że wychodzę na miasto i flirtuje. Na szczęście mam szczęście i przyciągam fajnych facetów :)
Cóż, to nie był kwestia szczęścia. To była kwestia wyboru. Nieważne, czy facet miał problemy ze światem, czy świat z facetem, jeżeli przekraczał jej granice, odpadał. Choćby przez rok miała spać sama. Innymi słowy kobieta owa nigdy nie otwierała się na mężczyzn jej nie szanujących, a takich nie brakuje. Czasami, gdy facet był dobry, umiejętnie ją uwodził, sama przekraczała swoje granice dla niego. I dzięki takiemu podejściu, przez kilka lat zdobyła dość doświadczeń by stać się boginią. W tym barze, parę lat temu, nie było mężczyzny, który nie chciałby oddać jej duszy. Poza mną, bo jak wiadomo, ja duszy nie mam.



LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...