Jako młokos kumplowałem się z ciapciakiem. Pocieszny był, generalnie niegłupi, ale w kwestiach uwodzenia popełniał największy grzech przeciw zdrowiu psychicznemu. Nadinterpretował.
Dziewczyna była boginią. Najpopularniejsza w ogólniaku, śliczna blondynka, miniówki ( a ponieważ ja próchno jestem, miniówki w moich czasach były objawem odwagi) wianuszek adoratorów, znacie te klimaty. Cipciak bardzo jej pragnął. Niby nic nowego, ale skala jego szaleństwa mrozi mi do dziś krew w żyłach. Kiedy bogini przechodziła obok i nie zwracała na niego uwagi, mówił sobie, że właśnie myśli o czymś ważnym. Kiedy zebrał się na odwagę i zatańczył z nią na dyskotece, a ona mu normalnie podziękowała, jak każdemu, przez miesiąc chodził szczęśliwy, jakby tuzin Brazylijek przez rok robiło mu dobrze. Trwało to dwa lata, każde jej zachowanie było interpretowane jako: lubi mnie, tylko teraz ma coś innego na głowie. Po szkole bogini wyjechała zagranicę zajmować się własnym życiem. Niespecjalnie wiedziała o jego istnieniu. Ciapciak został z niczym.
Historia trochę większego kalibru: Znajoma, pewna siebie, prześliczna dwudziestoparoletnia ;) blondynka z nogami do samej ziemi i uśmiechem rozgrzewającym lodowiec, umówiła się z chłopakiem na relację typu FF. Trwa to jakiś czas, aż facet poprosił ją aby zostawała na noc. Zaangażowała się emocjonalnie. Teraz chodzi wkurwiona, bo nie rozumie, dlaczego on zachowuje się jakby chciał związku, ale nie daje jej tego odczuć. Nie daje jej niczego więcej od siebie. Tyle tylko, że on nigdy nie powiedział, że chce czegoś więcej. Równie dobrze mógł ją poprosić o zastawanie na noc ze zwykłej, ludzkiej, wygody i chcicy na poranne numerki. To ona, pragnąc czegoś więcej, tak zinterpretowała jego zachowanie. I zrobiła sobie krzywdę. To nawet nie to, że facet ją oszukał. Sama się oszukała. A wystarczyło zrobić prostą rzecz: sprawdzić.
Nie zrozumcie mnie źle, jestem wielkim zwolennikiem słuchania instynktu. Tylko słuchając własnych emocji można osiągnąć szczęście. Ale realia są takie, że prawie nigdy fakt, że czegoś pragniecie, nie wystarczy abyście to mieli. Człowiek składa się z kilku poziomów, gdy brakuje logiki i racjonalności, przegrywa się równie boleśnie jak wtedy gdy zabraknie serca. Z reguły jest tak, że właśnie w kwestiach relacji damsko-męskich najbardziej nadinterpretujemy. I porażki na tym polu najbardziej bolą. A czemu by, dla odmiany, nie zacząć myśleć?
Komiks: Torikomiks |
bo myslenie boli?
OdpowiedzUsuńBoli.
OdpowiedzUsuńTylko że nie myślenie w końcu boli bardziej.
Jest nawet o tym film (szkoda, że kiepski...). Segritta recenzowała: http://segritta.pl/kobiety-mysla-inaczej/
OdpowiedzUsuńO, popacz, jeden z moich ulubionych filmów ;)
OdpowiedzUsuńMyśleć to jedno, a pytać, żeby po prostu wiedzieć to drugie. Bardzo dobry tekst i jak bardzo życiowy :) co za dużo interpretacji to nie zdrowo...
OdpowiedzUsuń