Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bloger. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bloger. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 sierpnia 2013

Wakacyjna miłość na koloniach

Znajomość zaczyna się niewinnie. Poprosiła cię, żebyś coś dla niej napisał, stworzył, wysłał. Lubi słowa, więc od razu cię interesuje. W tym niekończącym się ciągu pracy, w którym tkwisz, przyjemnie jest pomyśleć, że przeczyta, zobaczy, zastanowi się. Że jej się chce.Lubisz wysyłać listy, to jest fajniejsze niż wieczne e-maile.

Oferuje ci dużo, kilka dni z nią na plaży w cudownym mieście Gdańsku. Wśród znajomych. Ludzi o podobnym sposobie myślenia, podobnej wrażliwości na świat. Wśród już trochę swoich. Myśl o tych kilku dniach odbiera ci dech w piersiach na długo przed terminem spotkania. Bo wiesz, że z nią będziesz mógł po prostu być. Nic nie musieć.

Gdy się wreszcie spotykacie zaskakuje cię swoją elastycznością. Wie, kiedy zabrać na imprezę, kiedy na wycieczkę, kiedy podać piwo, a kiedy dać się wyspać. Nie zmusza cię do niczego, tylko proponuje. Spędzacie kilka dni na plaży w mega klimatycznym Sobieszewie, kilka nocy wśród ludzi pełnych radości zycia i pasji. Patrzysz na swoje dni sprzed spotkania i widzisz, że właśnie teraz jesteś w raju. Z nią.

Wiesz, że to tylko wakacyjna przygoda, ale masz tez cichą nadzieję, że to nie zupełny koniec. Że znowu się spotkacie i pogadacie swobodnie o kształcie chmurek nad morzem i wielkości Klouta kogoś tam. Że znowu się wypuścicie w nocy na plażę, a wieczorem zrobicie wspólnie kolację. Wciąż, nie musząc nic. Po prostu będąc. Dzięki niej odkrywasz na nowo, że jednak jest życie na tej planecie. I bursztyny.

Jeżeli kiedyś spotkacie się przypadkiem na ulicy, uśmiechniecie się do siebie, wiedzac o czymś, o czym ludzie w okół wiedzieć nie będą. Wiedząc, że można, że warto i że jeszcze trochę. Że świat może sobie lecieć bez opamiętania, a i tak ludzie są najważniejsi. Że zabawa, że wolność, że śmiech.

I wiem już, że nigdy o niej nie zapomnę.

O mojej Morskiej Ferajnie.
__________________________________

Morska Ferajna to grupa fantastycznych ludzi ( Bartek, Tomek, Ilona, Ewa) którzy udowodnili, ze talentem, wesołością i ciężką praca można zrobić coś fajnego. Ludzi, którym się chce, którzy zorganizowali zjazd blogerów w Gdańsku, załatwili sponsorów (Tesco, Ziaję, Puffinsy, Żywiec i Organique) i do tego zrobili konkurs dla Czytaczy Jansona. O konkursie w następnej notce, będzie w nim można wygrać weekend dla dwojga w ośrodku Alma na wyspie Sobieszewskiej.

Dzięki Wam za wszystko.

Specjalne podziękowania dla Miasta Gdańsk za bycie fajnym miastem, Szatana za bycie Szatanem i dla Idy za bycie Trawą na żywo.

Dokumentacja zdjęciowa:

<3


Woding

Plazing

Janson, koledzy i harem

Gdy nie ma dzieci...
Szczęśliwa blogerka
O jeżu, jak mi źle i niedobrze

Szaleństwo



czwartek, 22 sierpnia 2013

One istnieją

Inne, ciekawe blogi! Wiem, ze dziś znowu odsuwam się od tematu seksu i uwodzenia, czyli tego co Wam, zboczeńcy, w głowach siedzi, ale od paru miesięcy dręczy mnie pewien temat związany z treściami w internecie. I dziś, przeczytawszy tekst Michała Góreckiego, postanowiłem dołożyć cegiełkę, zakładając optymistycznie, że mam coś ciekawego do powiedzenia.

'To bloger jest marką' twierdzi pewien mało znany powieściopisarz - Kominek, zwany Piecykiem. I to prawda, tyle tylko, że ostatnio coraz częściej widuję sytuację, gdy blogerzy zapominają kim jest sam bloger. Bloger jest treścią, którą przekazuje. To jest jego największa wartość. Nie ploteczki o nim, nie ilość kampanii, w których brał udział. Tymi danymi jara się wąska grupa trzymająca władzę w Social Mediach. Chodzi mi o to, ze blogosfera, czyli blogerzy z wyłączeniem ludzi z branżuni, za bardzo się skupia na duperelach, zamiast na wnoszeniu ciekawych treści.

To Twoje treści Cię tworzą! Nie kampanie reklamowe, nie to kogo znasz, nie to kto ma ładniejszy szablon, albo większego Klouta. Wreszcie nie to, ze jesteś w top 30 Kominka. To są efekty Twojego blogowania, a nie jego esencja. Zarabianie na blogach jest ok, jeżeli służy tworzeniu lepszych, ciekawszych treści, a nie samemu zarabianiu. Czytelnicy w końcu będą mieli dość ploteczek, recenzji i #ohjakiejestemzajebisty Blogerzy zrobili się treścią samą w sobie, a to nie o to chodzi i ma krótkie nóżki, bo kończy się spadkiem zainteresowania, tabloizacją i spłyceniem.

To się zaczyna cholernie niewinnie. Zaśwituje ci w głowie myśl, zeby coś zarobić. No to wypadało by się dowiedzieć, jak się zachować, żeby nie dac ciała. Zanim się obejrzysz otacza cię grupa doradców, na twoje życzenie. Zanim się obejrzysz zarabiane pochłanie cie tak bardzo, że nie masz czasu wymyślać notek. Nagle się okazuje, ze zamiast pytac nowo poznanego blogera o czym pisze, zastanawiasz się ilu ma UU. WTF! Przeciez ja chciałem dzielić się z ludźmi uwielbieniem do bliskości między meżczyzną i kobietą, a myślę tylko o pozycjonowaniu i zdobywaniu lajków!

W blogowaniu chodzi o ciekawą treść. Reszta to dorabianie piździe uszu.

Zobaczcie, oni na przykład siedzą cicho i  ciekawie robią swoje:

Małżeński dialog - po 28 latach istnienia, czyli od urodzenia Marzeny, wciąż rozśmiesza

30latek z jajem - nie wiem kim jest, nie wiem czy jest brzydszy ode mnie, ale jakbym był laskom to bym go brał

Volant - wcale nie linkuję go, bo wiem, ze jest brzydszy nawet ode mnie. Ma duży potencjał na Cewebrytę, a jednak buduje swoją potęgę treściami, a nie chujami mujami

Anastazja - jeszcze trochę nad warsztatem mogła by popracować, ale robi swoje i jest coraz zajebistsza.



Można coś wnosić, nie będąc Cewebrytą? Można. Niech spece od reklamy zajmują się reklamą, a blogerzy blogowaniem.

foto: blog Julii
Tekst o seksie będzie w poniedziałek

poniedziałek, 25 lutego 2013

Co się wydarzyło w Zgierzu

Myślicie, że się z tego bloga dowiecie?
Raczej nie.

Wiecie czym się różni uwodziciel z klasą od taniego podrywacza, że tak subtelnie, po chamsku, nawiążę do uwodzenia ?  Ten pierwszy, pomimo, że jest towarzyski, nigdy nie zdradza intymności z daną kobietą, ten drugi przy pierwszej okazji musi się pochwalić koleżkom jak i kogo zaliczył. O warszawskich blogerach można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że są tani.  Tak więc to o czym rozmawialiśmy na zawsze pozostanie między nami. Wam moge powiedzieć, że było mi rewelacyjnie, bawiłem się wyborowo i na pewno nie bedzie to tylko szybki numerek. Żenić się chcem z blogerami.

Ale o co w ogóle chodzi ?

BlogoSTREFA i StudiumPrzypadku zorganizowali imprezę blogerską we Wrocławiu. Pogaduchy blogerów #4. W ostatni weekend. Za co jestem bardzo wdzięczny, wiem, ze włożyliście w to sporo pracy i serducha. Tak się złożyło, że warszawscy blogerzy jechali do Wrocka Blogbusem, (dzięki Polonusie) łacznie jakieś 16 godzin. Ta podróż zrobiła się osobną imprezą. O tym co sie działo, co piliśmy i jak planujemy zdobyć wszechświat z mojej klawiatury się nie dowiedzie. Co się wydarzyło w Zgierzu, na zawsze w Zgierzu zostanie. Podejrzewam, że nie ma chyba uczestnika wyprawy, który by sie długo zastanawiał nad powtórką, nawet jeśli mielibyśmy kilka dni krążyć po Polsce.

Tak wyglądaliśmy przed:

Tak w trakcie:

A tak po:

Fotki: Ilona


Moje wrażenia z Wrocławia? Proszę.

1. Miasto. Przegenialne, przepiękne, klimatyczne. Wrócę tam zwiedzać. Tradycyjnie, jak w każdym mieście, żaden tubylec nic o topografii miasta nie wiedział :) Jak to ładnie i mądrze, jak zawsze ona, napisała Justynides. "Jak zdradzać swoje miasto to tylko z Wrocławiem." O, zobaczcie.

Foto:Krakowski rudzielec

2. Pogaduchy. Było miło. Temat zaśmiecania przestrzeni publicznej jest mi bliski, dary losu od Frugo podpasowały, Kino Nowe Horyzonty jest fajnym miejscem.


I na koniec. Wrocławska blogosfero, jechaliśmy tam do Was. Poznać się, dowiedzieć czym zyjecie, co robicie, kim jesteście. Jechaliśmy jak do ludzi, z radością w sercach i wódka w bagażniku. Szczerze mówiąc jakoś nie bardzo czułem wzajemność z waszej strony. Jakiegoś "o, chodźcie spijemy tych warszawiaków". mi zabrakło. Mówiąc wprost zostaliśmy zostawieni samym sobie, a chyba nie do końca o to chodziło, żeby grupka blogerów włóczyła się po mieście w poszukiwaniu dobrej jadłodajni. Nie wiem, coś gdzieś na tym polu nie zagrało. Chcę więcej.

Spróbujemy jeszcze raz ?

środa, 9 stycznia 2013

Share Week 2 - czyli sprzedajne blogery sie wspierają

Być może się zdziwicie, ale pomimo że jestem blogerem, potrafię czytać. Ja też nie wiem jak to się stało.
Ostatnio policzyłem ciekawostkę, otóż wyszło mi, że zamiast pół książki rocznie, jak kiedyś, czytam teraz jeden rozdział, a resztę szalonego głodu słowa zaspokajam na blogach. Nie zamierzałem się z nikim dzielić ich listą, bo jestem cham, ale bez tej listy mnie zbanują na blogu twórcy akcji, Andrzeja jestKultura, a wtedy nie zdobędę dziwek, koksu i hajsu, co jest przecież celem każdego blogera. No więc do rzeczy. Oto 5 blogów, które prezentują dla mnie najwyższą jakość.

-Tytuł najfajniejszego bloga, którego autor się opierdala, otrzymuje KRIZ. Blog brzydki, nieczytelny, a do tego emerytowany, bo autor jest z Krakowa. Ale moc prześmiewczej szydery, ironii, dystansu do siebie, zebranych przez te kilka wcześniejszych lat, jest rozwalająca. Możecie czytać jedną notkę tygodniowo, a i tak będziecie szybsi od autora. Mój ulubiony tekst - Pisanie CV

-Ten gość to nie jest najlepszy bloger w Polsce w każdej kategorii. Ten gość to osobna kategoria. KOMINEK. Za to, że podzielił się ze światem swoimi doświadczeniami, choć nie musiał. I nie mówię tutaj o tej zajebistej książce, za którą wziął kasę, za która ma zamiar napisać drugą jeszcze zajebistszą, tylko o blogu. Jest na nim od groma porad, nie zawsze pisanych wprost, jak stać się kimś, jak dojść w życiu do czegoś. Klasa sama w sobie. Ulubiona notka - mam gdzieś wszystkich, bo odchodzą.


-W kategorii urok+uśmiech+inteligencja+autoironia wygrywa Kubryńska. Za to, że nawet nie zauważyłem kiedy jej pojawiające się regularnie, niezwykłe notki o zwykłych rzeczach stały się stałym elementem mojego szarego życia podrywacza.  Żadna blogerka nie wzięła mnie jeszcze tak niepostrzeżenie. Całokształt

-W kategorii 'jak z młodzieńczej pasji zrobić profesjonalne przedsięwzięcie' wygrywa jestKultura. Ja nie wiem jak to jest, że niespecjalnie interesuje mnie tematyka, bo już stary jestem, ale pasja autora jest pochłaniająca. Lubię. Ulubiony tekst: Jak się weselić z kulturą

-I kolej na nagrodę specjalną, dla bardzo powolnej ( uwaga, z angielskiego SLOW) blondynki, która w następnym życiu zostanie moją żoną, za to, że jest wredna. ML76 i jej małżeńskie dysputy. Notka roku: co kręci blondynki

Nagrody prześlę pocztą, jak tylko je wymyślę. A to trochę zajmie. Z dekadę.

foto: Patrycja Żak
:)

niedziela, 16 grudnia 2012

Nikongate - czyli lincz za grzech, którego nie było


- W całym swoim życiu świadomie uwodziłam tylko dwóch mężczyzn - opowiedziała mi parę lat temu kuzynka mojej babci, bądź babcia mojej kuzynki - W pierwszym byłam bardzo zakochana i bardzo chciałam być z nim blisko. Niestety on nie czuł tego samego i po paru latach ze mną zerwał. Wtedy uwiodłam drugiego i za niego wyszłam. Tylko po to, aby poczuć satysfakcję z wysłania temu pierwszemu zaproszenia na mój ślub. To był błąd mojego życia. A najlepsze jest to, że obydwu uwodziłam dokładnie w ten sam sposób. Na zewnątrz to wyglądało tak samo.

Nie wiem jak dla was, ale dla mnie motywy stojące za naszymi działaniami mają fundamentalne znaczenie. To one decydują o wartości naszych działań. Piszę to, bo od kilku dni obserwuję jak pewna mało znana blogerka, Segritta, obrywa od świata za coś czego nie zrobiła. A co takiego zrobiła? Otóż opublikowała taki wpis:



A potem opisała, jak Nikon nie dotrzymał zawiązanej z nią umowy na darmową naprawę.
Mam to szczęście, że czytam jej bloga od dwóch lat i śledzę rozmowy blogerów. Wiem dzięki temu, że to był żart ( dla niewtajemniczonych: żart polega na śmianiu się w wyrażenia 'jestem blogerem wszystko mi wolno', tudzież ' jestem blogerem, nie płacę'. Blogerzy doskonale wiedzą, że muszą płacić za wszystko poza produktami proponowanymi do testów i że nie moga wszystkiego, tylko prawie wszystko. Więc śmieją się ze ślepej wiary ludzi w to, że jest inaczej). Widzicie to 'mogą prawie wszystko' w poprzednim zdaniu? Tak, to też był żart. Zapytacie co to zmienia, że motywacją Segritty do tego wpisu było robienie sobie jaj? Otóż to zmienia całą sytuację.




Raz: Segritta nie żebrze o dary! Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że blogosfera jest święta i nie ma blogerów piszących wyłącznie dla giftów. Są. Tyle tylko, że Matylda taką blogerką nie jest. Żaden bloger z czołówki popularności nie zachowuje się w ten sposób, bo wie, że wtedy traci wiarygodność.

Dwa: Ma kobieta poczucie humoru i dystans do siebie jako blogerki. Jak dla mnie to + milion do atrakcyjności bloga.

Trzy:
Haters gonna hate. Ludzie mieli prawo nie zrozumieć kontekstu, nie czytając blogów. Ale nie mieli prawa wyzywać, obrażać, czy insynuować nieuczciwości. To naprawdę ciekawe, jak wraz ze wzrostem anonimowości wzrasta łatwość obrażania innych.

Aha, jeszcze jeden szczególik, o którym jakoś komentatorzy zapomnieli: Segritta jest bardzo doświadczoną blogerką, siedem lat prowadzenia bloga to dużo, nawet jak na skalę światową. Publikując ten wpis musiała wiedzieć jakie są polskie realia, że naraża się na wielki publiczny lincz swojej osoby. I, pomimo tej wiedzy, tekst opublikowała. Nie wymiękła, bo po prostu nie zgadza się na takie traktowanie. Nie zgadza się, by ktoś ją oszukiwał. Przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo, określające jej decyzję: odwaga.

Oby więcej takich blogerów. Oby więcej takich ludzi.

Segritto - kawał dobrej roboty.


poniedziałek, 19 listopada 2012

Jak blogerzy Warszawę mgłą zaatakowali

Jak zapewne wam wiadomo z tych tekstów, blogerzy to tak naprawdę grupa trzymająca władzę, tajna organizacja agentów obcego mocarstwa. Wschodniego. No więc owa grupa znowu miała spotkanie na szczycie. No prawie szczycie, 22 piętro Emili Plater 53, czyli bar Wyborowej idealnie się nadaję do takich "imprez". Ekipa barmanów się bardzo sprawdziła, brałbym ich na kawalerski, gdyby jakaś mnie chciała. Agen... tfu, blogerek przyszło sporo. Ładne, prawda?

Autor fotki nieznany, ale utalentowany

 Inwigilowali się na wzajem drinkami i wyżerkami.


Foto: spotted

Dla kamuflażu rozpyli nawet mgłę nad Warszawą. Brzóz nikt nie przyniósł. 

Fotka: Justynides




A nad wszystkim czuwała szefowa wszystkich szefów: blogita mamita.( Ilona wielkie dzięki :] )

Fotka od Vlogerki Klaudi


Nie będę nawet pisał, że było zacnie, wesoło, wybornie. To się zrobił standard.


A teraz uwaga, wiekopomna chwila. Print screeny przyszykowane? Napiszę coś na serio i od serca. O ile je mam.

Wiecie za co najbardziej uwielbiam blogerskie imprezy Ilony? Nietrudno zgadnąć, że za alkohol, towarzystwo pięknych kobiet i fajnych kolesi, ale prawda jest taka, że to jest to dla mnie dodatek, taka wisienka na torcie, którą można mieć na każdej imprezie. A tym tortem jest atmosfera, którą tylko blogerzy mogą wytworzyć. Dlaczego? Ano dlatego, że blogerzy są najbardziej narażoną na tak zwanego hejta grupą użytkowników internetu. Robią coś z pasją, często z miłości do słowa i notorycznie dostają po uczuciach od sfrustrowanych anonimów. Nie bez powodu to właśnie blogerzy wymyślili hasło "haters gona hate, blogers gonna blog". Każdy bloger słyszał o przypadkach, gdy ludzie przestawali blogować po ciężkim hejcie. Każdy bloger na własnej skórze to odczuł i przeszedł mniejszego lub większego doła. I wiecie co? Przez te doświadczenia uczestnicy tych imprez nie mają problemu z zostawianiem swojego własnego hejta przed drzwiami, za którymi jest spotkanie. Takie doświadczenia sprawiają, że blogerzy są, po prostu, trochę lepszymi ludźmi.

I, cholera, po cichu mam nadzieją, że ja też. Ja, Bloger.

środa, 19 września 2012

Bloger, czyli o książce Kominka słów kilka

- Ten kominek to palant, czytam go od kilku lat i jak się spotkaliśmy przy okazji jakiejś akcji medialnej, przy której pracowałam, to on zachowywał się jakby był najważniejszy na świecie. A, i w ogóle mnie nie poznał. Nie, nie komentowałam, ja nieśmiała jestem - powiedziała nawet niebrzydka, za to na wpół pijana kobieta, na jednym z setki zlotów blogerów, na którym byłem

- Tomek jest fantastycznym facetem, podziwiam jego wytrwałość i to jak potrafi jechać po bandzie w wyrachowany, kontrolowany sposób - twierdzi urocza blondynka

- Co za dupek, on musi mieć jakiś problem ze sobą - domorosła psycholożka z nadwagą

- Często się z nim nie zgadzam, ale szanuję - bloger z pozycją

Heh, najpopularniejszy bloger w Polsce od dawna wzbudza różne emocje. Wiele kobiet leci na jego sławę, wielu kolesi mu tego zazdrości. I fajnie, bo to pozwala mi od razu wykluczyć dekli, którzy nie rozumieją znaczenia słowa konwencja. Ja, od początku czytanie jego blogów, przyjąłem założenia, że nic nie wiem o autorze. Nie znam Tomczyka, nie wiem jak naprawdę traktuje swoje kobiety, nie wiem jakie miał dzieciństwo i czy jest fajny. Nie wiem. I nie musze wiedzieć, bo jego blogi dają mi wszystko, czego czytelnik może oczekiwać od blogera: rozrywkę. Bo do tego blogi służą. Moge podziwiać profesjonalizm Tomka, mogę się angażować w życie komentatorskie, mogę korzystać z jego doświadczeń (na przykład akcja z totalnym wykluczeniem hejterów z bloga), niektóre teksty mogą mi się nie podobać. To jest moje prawo. Ale nie mam prawa oceniać człowieka. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy nie potrafią oddzielić Kominka od Tomka. Ale do rzeczy.

Książkę przeczytałem jednym tchem. Fajnie się czyta. Lekko. I przeczytam ją jeszcze dwa razy. Na tyle jest dobra. Co najbardziej zaskakuje? To nie jest typowy poradnik. To jest kawał dobrej literatury społeczno obyczajowej. Książka o ludziach, uczuciach, życiu, biznesie. Książka o pasji, kipiącej z każdego słowa. Jasne, jest sporo konkretnych porad, z których i ja pewnie skorzystam. Ale nie to jest dla mnie największą wartością. Po jej przeczytaniu jeszcze głośniej powiem:

Kominek to marka. Tomek Tomczyk to człowiek z krwi i kości.

Co mnie najbardziej urzekło w Blogerze? Spokój. Spokój gościa, ktory już nie musi, a może. I to jest mega fajne, że, pomimo iż Kominek wie, że nie zrobi na książce kokosów, to i tak mu się chce.

Bardzo mi przypomina inną, ważną dla mnie księgę: Grę Neila Strausa. Opowieść człowieka, który zapragnął być mistrzem podrywu. Opowieść o jego rozwoju i cenie jaką za to zapłacił. Moc. Uwielbiam pasjonatów.




środa, 25 lipca 2012

Blogerzy planują przejąć władzę

Już sama liczba blogerów, tajnej sekty ostatnio panoszącej się w sieci,  którzy przybyli na organizowane przez wszechwładną władczynię, Blogostrefę, spotkanie była imponująca. Zważywszy dodatkowo na fakt, że czwartek dniem imprezowym nie jest. Impreza w Chwila da klubie (ekstra wystrój, niezłe grzanki, mało kontaktowe barmanki) na 40 + osób przeniosła się później na Chmielną i trwała do samego rana. O tak, ta ekipa zdecydowanie przejmie wkrótce władzę. Już szykują rewolucję

Kobiety były piękne, planowały jak poszerzyć siatkę kontaktów

Siux, Vanilla, Podóżnicka

Panowie zapatrzeni w najnowsze techniki kontroli umysłów

Nieznani Blogerzy ;)
Zrobiono kurs fotografii szpiegowskiej

Segritta.p
A także sprowadzono kuszące babeczki

eksperymentalnie
Do tego przeprowadzono kurs wywoływania rewolucji na świecie pod przykrywką turystyki

Podróżniccy
 I nauczono metody rozpowszechniania trucizny, pod hasłem: darmowe drinki

Sponsor: Heureka


Knuli, spiskowali i pili do samego rana. Idzie nowa władza.
Pozostali spiskowcy:
Qatryk - mistrz szydery
Andrzej Tucholski - kryptonim kulturka
Czarna mamba - elegancja dla kobiet

Agent o wielu twarzach.Michał Górecki

Madiafun and say no more
Elegancik - moda dla facetów

Za zdjęcia dziękuję ich autorom

niedziela, 3 czerwca 2012

Akcja "spotkanie blogerów" - tajne akta.


Czas: dawno temu w galaktyce, czyli coś koło 1 czerwca.

Miejsce: kawiarnio bar Resort. Fajny. Idealna przykrywka miejsca spotkań tajnej organizacji. Wielki plus to brak głośnej muzyki utrudniającej inwigilację.

Cel misji: Integracja, infllirtacja, likwidacja. Barier.

Status: Misja wykonana.

Raport:
Punkt przerzutowy grupy znajduje się w okolicy Placu Teatralnego, na Senatorskiej. Początek spotkania był ustawiony na godzinę 19, większość członków bractwa zgromadziła się do 20. Agentów Tomczyka i Fash ktoś musiał uprzedzić o naszych działaniach, uciekli za granicę. Z liderów grupy pojawiła się Segritta (kryptonim Rurzowa) przebrana dla niepoznaki za niebieski szalik. Agent Andrzej maskował się layoutem angielskiego policjanta. Organizatorka zebrania, Ilona, do perfekcji opracowała swoją przykrywkę - podaje sie za autorkę poczytnej Blogostrefy. Jest głową organizacji. Dostrzegalne wysokie umiejętności kamuflacyjne, wszystkie kobiety wydawały się miłe i ładne. Podgrupy organizacji to szafiarki, dizajnerki, kulinarki, czytelnicy oraz lajfstajlowcy.

Przekazanie towaru zaczęło się o 21.03 pod przykrywką konkursu. Oczywiście było ustawione. Próbki mojej działki przekazałem do analizy. Wykazała duże ilości zabójczej laktozy. Towar, pod postacią jajek, żelków, miśków, wina, oraz mydeł i kosmetyków rozszedł się błyskawicznie, przy salwach śmiechu i wybuchach dobrego humoru. Dla niepoznaki grupa kontynuowała integrację do późnych godzin nocnych, czyli 23.

Dokumentacja zdjęciowa:



Koniec raportu.
Wiadomość ulegnie samozniszczeniu po naciśnięciu czerwonego guzika w prawym górnym rogu.

Update
Kontrwywiad wykrył raporty  grupy:

Blogostrefa
Czarny dres
Eksperymentka
Bez życia
Indianka w mieście
Wąchająca kwiatki

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...