- W całym swoim życiu świadomie uwodziłam tylko dwóch mężczyzn - opowiedziała mi parę lat temu kuzynka mojej babci, bądź babcia mojej kuzynki - W pierwszym byłam bardzo zakochana i bardzo chciałam być z nim blisko. Niestety on nie czuł tego samego i po paru latach ze mną zerwał. Wtedy uwiodłam drugiego i za niego wyszłam. Tylko po to, aby poczuć satysfakcję z wysłania temu pierwszemu zaproszenia na mój ślub. To był błąd mojego życia. A najlepsze jest to, że obydwu uwodziłam dokładnie w ten sam sposób. Na zewnątrz to wyglądało tak samo.
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie motywy stojące za naszymi działaniami mają fundamentalne znaczenie. To one decydują o wartości naszych działań. Piszę to, bo od kilku dni obserwuję jak pewna mało znana blogerka, Segritta, obrywa od świata za coś czego nie zrobiła. A co takiego zrobiła? Otóż opublikowała taki wpis:

A potem opisała, jak Nikon nie dotrzymał zawiązanej z nią umowy na darmową naprawę.
Mam to szczęście, że czytam jej bloga od dwóch lat i śledzę rozmowy blogerów. Wiem dzięki temu, że to był żart ( dla niewtajemniczonych: żart polega na śmianiu się w wyrażenia 'jestem blogerem wszystko mi wolno', tudzież ' jestem blogerem, nie płacę'. Blogerzy doskonale wiedzą, że muszą płacić za wszystko poza produktami proponowanymi do testów i że nie moga wszystkiego, tylko prawie wszystko. Więc śmieją się ze ślepej wiary ludzi w to, że jest inaczej). Widzicie to 'mogą prawie wszystko' w poprzednim zdaniu? Tak, to też był żart. Zapytacie co to zmienia, że motywacją Segritty do tego wpisu było robienie sobie jaj? Otóż to zmienia całą sytuację.
Raz: Segritta nie żebrze o dary! Nie zrozumcie mnie źle, nie twierdzę, że blogosfera jest święta i nie ma blogerów piszących wyłącznie dla giftów. Są. Tyle tylko, że Matylda taką blogerką nie jest. Żaden bloger z czołówki popularności nie zachowuje się w ten sposób, bo wie, że wtedy traci wiarygodność.
Dwa: Ma kobieta poczucie humoru i dystans do siebie jako blogerki. Jak dla mnie to + milion do atrakcyjności bloga.
Trzy: Haters gonna hate. Ludzie mieli prawo nie zrozumieć kontekstu, nie czytając blogów. Ale nie mieli prawa wyzywać, obrażać, czy insynuować nieuczciwości. To naprawdę ciekawe, jak wraz ze wzrostem anonimowości wzrasta łatwość obrażania innych.
Aha, jeszcze jeden szczególik, o którym jakoś komentatorzy zapomnieli: Segritta jest bardzo doświadczoną blogerką, siedem lat prowadzenia bloga to dużo, nawet jak na skalę światową. Publikując ten wpis musiała wiedzieć jakie są polskie realia, że naraża się na wielki publiczny lincz swojej osoby. I, pomimo tej wiedzy, tekst opublikowała. Nie wymiękła, bo po prostu nie zgadza się na takie traktowanie. Nie zgadza się, by ktoś ją oszukiwał. Przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo, określające jej decyzję: odwaga.
Oby więcej takich blogerów. Oby więcej takich ludzi.
Segritto - kawał dobrej roboty.