Do rzeczy. Linki do poprzednich części:
Pierwsza
Druga
Trzecia
I sedno sprawy:
Lepszy dojrzały, stateczny, z pozycją, ale któremu już się niewiele chce, czy młody, rozwijający się, choc z pusta kieszenią ?
Blackdresses:
O nie, gdyby mojemu mężczyźnie niewiele się chciało, to bym się chyba z nim zanudziła na śmierć. Pieniądze są przereklamowane. Współczuje kobietom, które związały się z kimś dla kasy. Zakładając, że trafiły na tak jak to określiłeś w pytaniu – mężczyznę, któremu się niewiele chce. No bo co taka kobieta może robić do końca życia? Spędzi pół dnia u kosmetyczki żeby ładnie wyglądać podczas kolacji? Raz to może i fajne, drugi normalne, ale za trzecim razem ja bym zwariowała. Nuuuda, nuda, boję się nudy.
Segritta:
Lepszy do czego? Bo żadna z wymienionych tu cech nie wpływa na atrakcyjność mężczyzny. No, może poza tym "niewiele chce".
Kurczak:
A nie można ich połączyć w jednego? ;)
Jeśli mam wybór to nie wybiorę żadnego. Żaden dla mnie nie jest dobry.
Osobiście wolę facetów dojrzałych, którzy wiedzą czego chcą w życiu, poważnie do niego podchodzą i nie mają głupot w głowie (choć coraz trudniej o takich, nawet wśród panów po 40stce). Ale jeśli taki dojrzały i stateczny Pan chodzi spać z kurami, a czas wolny spędza tylko przed telewizorem to ja takiemu podziękuję. Za dużo we mnie chęci życia, szaleństwa, poznawania nowych rzeczy, no i tzw. niewyżycia. Uciekłabym od takiego wcześniej czy później. Z drugiej strony nie mam ochoty utrzymywać faceta, raz już to robiłam i więcej nie powtórzę. Sorry, ale kasa jest istotna, nie unikniemy jej, a jak jedna ze stron jej nie ma to prędzej czy później wszystko szlag trafi, bo: kobieta będzie miała dosyć ciągłego płacenia za wszystko, a facet (normalny facet) będzie czuł się sfrustrowany, że to kobieta za wszystko płaci.
Moja trawa:
Trudne pytanie. Po pierwsze to rzecz gustu, bo drugie ... hmmm... Dla mnie ani to, ani to. Kasa nie jest dla mnie ważna. Jak jest to dobrze, jak jej nie ma, to nic wielkiego. Z wiekiem to tak, że równolatek, równolatkowi nie równy :) 25-letni koleś może być bardziej ogarnięty od 35-latka. Zasadniczo wiek nie ma znaczenia. A pozycja społeczna? Dla mnie jest rzeczą złudną. Liczy się bardziej charyzma.
Stella:
Nie lubię pytań o skrajności – to tak jakby ktoś Cię zapytał, którą nogę wolisz stracić. No i wszystko zależy od tego, po co Ci ten facet potrzebny – czy chcesz go na chwilę, czy do końca życia.
Sformułowanie „któremu już się niewiele chce” odstraszyło mnie natychmiast. I nie było już ważne jakie tam jeszcze przymiotniki stały wcześniej. Człowiek bez celu i pasji to przerażająca istota. Niestety, jest to dość powszechne zjawisko – ja to nazywam „Zombie Apocalypse”. Zombie to facet, który żyje tylko z przyzwyczajenia. Skończył szkołę, znalazł prace w korpo, byle jaką kobietę. Wziął kredyt, kupił jamnika i spłodził dzieci. Nic go już w życiu nie czeka. On swoje zrobił. Dobrowolna eutanazja duszy.
„Rozwijający się” – czyli ambitny czy pracowity? Jedno z drugim nie zawsze idzie w parze. Niestety, znam też wiele przykładów ludzi, których wykończyła ich własna pasja i ambicja. Nie potrafili odnaleźć się na rynku pracy i nie wytrzymali ciągłego wiązania im skrzydeł. Talent może być zarówno użytecznym narzędziem, jak i kalectwem. Podobnie jak życie z artystą może być zarówno ekscytującą przygodą, jak i kulą u nogi.
MLka:
Taki, któremu już się niewiele chce? W żadnym wieku :-)
Rozwijający się. Zawsze.
Z założenia i reguły - starszy. Niechby nawet symbolicznie. O miesiąc. To akurat moje kryterium. Chociaż znam wiele par z rozbieżnościami wiekowymi w różnych kierunkach. I dobrze. Różnorodność jest fajna.
Kubryńska:
Obaj są do bani.
Nishka:
Ojtam, ojtam, a nie można by tak z nich dwóch zrobić jednego? Młody, dojrzały, bogaty, wykształcony, oczytany, kulturalny, przystojny, silny, dowcipny, z pasjami. Jak widać: naprawdę niewiele mi trzeba!
Łóżko. Kobiecie wypada przejawiać inwencję ? Dominacja łóżkowa bywa w ogóle pociągająca ?
Blackdresses:
Karolu, damy zachowują odpowiedzi na takie pytania tylko dla swoich mężczyzn
Segritta:
Nie pytaj mnie, co wypada, bo nie wiem i nie chcę wiedzieć.
Kurczak:
A dlaczego nie? Jeśli obie strony tego chcą? Jeśli obie strony lubią urozmaicenie w łóżku (a to chyba potrzebne każdej parze) to czemu kobieta nie miałaby raz na jakiś czas wejść w rolę groźnej i dominującej, która przyłoży klapsa i zwiąże. Hej w łóżku liczy się odwaga, rozmowy na temat tego co się lubi i na co obie strony się zgadzają. A czy dominacja łóżkowa bywa pociągająca? Dla mnie bardzo, lubię czasem poddać się kochankowi, nie wiedzieć co mnie czeka, być pod jego kontrolą i władzą. To mnie kręci, a także pokazuje na ile ufam drugiej stronie.
Moja trawa:
Ale inicjatywę w zaciąganiu do łóżka, czy samym łóżku? Jeśli w zaciąganiu do łóżka, to jakoś mało wydaje się to skomplikowanym zadaniem. A w samym łóżku? To chyba kwestia upodobań partnerów. Jeśli ona lubi dominować, a on lubi być dominowany, to jak najbardziej. Wydaje mi się też, że -jak we wszystkim- nie warto przeginać w żadną stronę
Stella:
Niewiele jest rzeczy, które kobiecie „nie wypada” robić w sypialni. Poza tym – im silniejsza jest kobieta w życiu, tym słabsza lubi się czuć w łóżku.
Segritta:
Nie pytaj mnie, co wypada, bo nie wiem i nie chcę wiedzieć.
Kurczak:
A dlaczego nie? Jeśli obie strony tego chcą? Jeśli obie strony lubią urozmaicenie w łóżku (a to chyba potrzebne każdej parze) to czemu kobieta nie miałaby raz na jakiś czas wejść w rolę groźnej i dominującej, która przyłoży klapsa i zwiąże. Hej w łóżku liczy się odwaga, rozmowy na temat tego co się lubi i na co obie strony się zgadzają. A czy dominacja łóżkowa bywa pociągająca? Dla mnie bardzo, lubię czasem poddać się kochankowi, nie wiedzieć co mnie czeka, być pod jego kontrolą i władzą. To mnie kręci, a także pokazuje na ile ufam drugiej stronie.
Moja trawa:
Ale inicjatywę w zaciąganiu do łóżka, czy samym łóżku? Jeśli w zaciąganiu do łóżka, to jakoś mało wydaje się to skomplikowanym zadaniem. A w samym łóżku? To chyba kwestia upodobań partnerów. Jeśli ona lubi dominować, a on lubi być dominowany, to jak najbardziej. Wydaje mi się też, że -jak we wszystkim- nie warto przeginać w żadną stronę
Stella:
Niewiele jest rzeczy, które kobiecie „nie wypada” robić w sypialni. Poza tym – im silniejsza jest kobieta w życiu, tym słabsza lubi się czuć w łóżku.
MLka:
Piękne pytanie. Ciekawostka: Wszyscy znani mi faceci kochają, gdy kobieta przejmuje inicjatywę. Bezdyskusyjnie. O każdej porze dnia i nocy. Na samo hasło oczy im błyszczą. Myślę jeszcze, czy...
Nie, nie znam żadnego, który tego nie lubi. Czy to bywa pociągające? Czy bywa? Ty się droczysz? :-)
Żarty, żartami.
Oczywiście wszystko zależy od nastroju. Dominacja dopasowana. Nic na siłę. Najlepiej, gdy para naturalnie wymienia się rolami. Bez wielkiego planowania. Gdy ta dominacja sama się nasuwa. Kwestia niegrzecznego chłopca nie bierze się tylko z filmów. Ba! Podejrzewam, że facet lubi ją sprowokować. No i dobrze.
Kubryńska:
Nie wiem, czy są jeszcze na świecie kobiety, którym nie wypada przejawiać inwencji. Jeśli tak, należy je wystrzelać.
Nishka:
Jakby nie patrzeć, jakby nie analizować: seks rodzi mnóstwo wątpliwości, dwuznaczności, stanowisk i teorii, dlatego zawsze i wszędzie powtarzam: seks jest zły.
Gdzie dla Ciebie leży granica, między podrywaniem, a napastowaniem ?
Blackdresses:
Trudne pytanie, bo boję się, że mogę odpowiedzieć krzywdząco dla osób, które były kiedyś napastowane. To chyba będzie mało modne, co teraz powiem, ale trudno. Aktualnie podrywanie to jakieś wzajemne mydlenie oczu. Tu poderwij, tam ucieknij, tu się spotkaj, tam nie odbierz telefonu. Skąd ten biedny mężczyzna ma tak naprawdę wiedzieć kiedy oraz czy może się posunąć dalej, skoro kobiety albo same nie wiedza albo jakieś durne podręczniki o podrywie każą im udawać niezainteresowane. Jeżeli kobieta raz ciałem bądź słowem powie „nie” to dla mnie już jest granica. Mężczyzna chce kobietę wziąć za rękę. Ona ma prawą powiedzieć „nie” albo ją odsunąć. Gdybym była mężczyzną to na takim etapie bym zakończyła podryw. Ale ponieważ tak jak mówiłam, teraz większość kobiet jest wyszkolona, że ma udawać niezainteresowane, to mężczyźni też już się zdążyli wyszkolić, że one tylko udają i niektórzy dalej robią swoje. Czy to podryw czy napastowanie to już każdy niech sam ocenia. Chociaż wypadałoby wydać jakies podręczniki, które nauczyłyby społeczeństwo jak pełnymi zdaniami mówić o tym czy ktoś nam się podoba czy nie. Bo to jest sztuka zapomniana. Widzisz, znalazłam ci lukę na rynku.
Segritta:
To pytanie jest z dupy. To jest tak względne i płynne, że trudno na nie odpowiedzieć.
Kurczak:
Napastowanie to dla mnie podrywanie na siłę, bez chęci drugiej osoby, z użyciem siły, dotykaniem w nieodpowiednich miejscach. Nigdy nikt mnie nie napastował i mam nadzieję, że nigdy tego niedoświadczę.
Moja trawa:
Na pierwszy rzut oka, granica ta wydaje się być bardzo płynna, ale: po reakcji kobiety najczęściej widać, kiedy należy ze sceny zejść niepokonanym. Jeśli kobieta wciąż cieszy się męską atencją, to jest dobrze. Jeśli zaczyna faceta unikać, to znaczy, że należy odpuścić. Unikanie, to nie tylko nieodbieranie telefonu, czy uciekanie na ulicy. To też odpowiadanie na smsa, czy wiadomość po 17 godzinach, lub odpowiadanie zdawkowe, skracanie rozmowy do minimum. Kobieta zadowolona z "tańca godowego" może się krygować, że "nie, nie, nie", ale nigdy nie odwrócić się zdecydowanie na pięcie:)
Stella:
Granica leży mniej więcej tam, gdzie kończy się tzw. strefa intymna. Nie cierpię mężczyzn naruszających moją prywatną przestrzeń. I przede wszystkim – jeśli nie potrafisz czytać choćby podstawowego zestawu sygnałów mowy ciała, nie wychodź z domu.
MLka:
W obiekcie. Gdy nie chcę czuć się podrywana, adorowana, zauważona, to propozycja wspólnego drinka będzie nachalna. Jeśli chcę, to... nie ma granic.
A, moment. Poniosło mnie. Są granice. Kontakt fizyczny dalece i nie, intymny. Ale jestem starą mężatką, więc w tym względzie mam zagwarantowaną nietykalność. Czy mi się zdarzyło napastować? Ja nie podrywam. A kokietowanie i uwodzenie? Hm, jestem kobietą starej daty, pokolenie mistrzyń.
Przeważnie w spoczynku :-)
Nie pamiętam.
Kubryńska.
Podrywanie kochamy, napastowania nienawidzimy. Nietrudno dostrzec różnicę, choćby w wyrazie twarzy. Jeżeli facet tego nie widzi, to właśnie tę granicę przekroczy.
Nishka:
Ach, co bym dała, żeby móc doświadczyć, co oznacza choć jedno z nich, a ty mi każesz stawiać między nimi granice?!
*Dobro do Was wróci. Będzie druga seria. Kogo byście chcieli poczytać ?
siebie.
OdpowiedzUsuń