Ale do rzeczy. Jak być może wiecie z tego wpisu, zdarza mi się podwozić kobiety. Lubię. No jakoś tę przyszłą żonę muszę zapoznać, nie ? W każdym razie do tej pory to raczej ja inicjowałem ten rodzaj zaznajamiania, raz czy dwa można by rzec, że siłą zaciągnąłem tę czy tamtą. Od tygodnia, czyli od czasu kiedy dysponuję wiekszym samochodem udającm Furę, już dwa razy kobiety mi same weszły do samochodu. "O, widzę, że jedziesz w tamtym kierunku, podwieź mnie". Przyznam szczerze, że nigdy nie miałem bezpośredniego kontaktu z blacharami, więc nie wiedziałem, że tak można. No więc można. No i super. Wyrywam na Furę. Witaj raju utracony. Witajcie bramy niebios. Aż dziś do mnie dotarła tępota ich zachowania.
Różnica między mym poprzednim, małym Ferrari, a obecną duża Furą, polega głównie na tym, ze tamten był mały i brudny, a ten jest duży i czysty. No kupiony niedawno to jeszcze czysty. Ok, jest trochę więcej wart, ale umówmy się, nie są to niesamowite pieniądze. Właściwe to dobrze kombinujący student gołodupiec dałby radę. A Panie się łapią. Jakby nie wiedziały, ze byle Audicę można kupić za dziesięć tysięcy. Ale zaraz, może nie wiedzą?
Ano nie wiedzą. Bo są za głupie, zeby sprawdzić. Pakują się facetowi do auta, kobiece prawo lecieć na fajnego kolesia co ma fajne auto. Tylko, ze wcale nie jest fajne. To jest gorsze od polecenia na sztuczne cycki babki. To jest nawet gorsze od uwierzenia w zwycięstwo Jarka, bo on w nie wierzy. To jest bardziej naiwne od wiary, ze brzozy są podlewane szlachetną krwią Polaków!
No ale nic to. Kiedyś wsiądzie taka i powie "wiem, że nie jest to fura na wypasie, ale ty jesteś fajny, więc możesz mnie podwieźć". To znaczy tak sobie lubię powtarzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz