wtorek, 1 stycznia 2013

Angielski romans Jansona. Przez telefon

Nie czytaj tego, jeśli nie czytałaś części pierwszej

Poznałem ją po zapachu. Kiedy mineliśmy się z czarnowłosą w bramie to jej zapach kazał mi się zatrzymać i odwrócić. Było ciemno, typowy zimowy wieczór, małe szanse, że bym ją poznał, a jednak się zatrzymałem. I ona też. Skąd mogłem znać jej zapach, skoro nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, bogowie tylko wiedzą. Pachniała podrożą, a jednak przez dym papierosowy poczułem zapach jej szamponu. Nie widzieliśmy się trzy tygodnie.

Kolejnym razem cały kurs angielskiego miałem na ustach uśmieszek. Jej okno tym razem było czarne. Zajęło mi całe dwie minuty wpatrywania się, zanim dojrzałem białą plamę w rogu. Nie pamiętam skąd wziąłem lornetkę. Kartka z numerem telefonu. Miękkie, ale wyraźne pismo, bardzo kobiece.
-To ja
-Czyli kto? - głos miała niski, jak po wypiciu czegoś zimnego.Głos spikerki radiowej, mógłbym jej słuchać godzinami
-Jak na agentkę rządową masz słabe informacje
-Aha. A ty jesteś członkiem siatki szpiegowskiej, którego muszę rozpracować, po to te wasze spotkania.
-Tak. Knujemy atak na komputerowy system elektrowni. Ty masz mnie uwieść i wyciągnąć informacje, ale się zakochujesz i nie wiesz co robić
-Właśnie, co do tego uwodzenia. Patrzę na ciebie przez okno, właśnie brałam prysznic i siedzę w samym szlafroku. Co robimy ?
- Zamknij oczy. Stoję koło ciebie tak jak mnie widzisz przez okno. Twój czarny golf leży na oparciu krzesła, biały stanik koło książki. Powoli, niespiesznie, moja dłoń...

Wybaczcie. Pewne rzeczy muszą zostać między mną a czarnowłosą.
Spotkaliśmy się tak jeszcze kilka razy, czasem ja byłem policjantem, a ona złodziejką, czasem moją szefową w korporacji, innym razem grałem kelnera. Raz nawet zagraliśmy samych siebie. Któregoś razu powiedziała, że wyjeżdża na 3 tygodnie i nie wie co dalej. Moje życie stało się jakby odrobinę bardziej szare.

Stoimy w ciemnej bramie, w samym centrum wielkiego miasta, a jednak zupełnie sami i patrzymy się na siebie.
Uśmiecham się, bez słowa. Ona próbuje coś powiedzieć, ale robię gest dłonią 'spokojnie' i kręcę głową. Pokazuje mi pierścionek. Mój palec na jej ustach zatrzymuje jej słowa wpół oddechu. Niespodziewanie dla siebie samego kładę dłoń na jej policzku. Wtula się w nią i uśmiecha. Przytuliłem ją bez słowa, musieliśmy tak stać kilka minut. A może dłużej? Nie było nic do powiedzenia. Nasz usta spotkały się tylko na chwilę, bardzo ostrożnie, delikatnie. Przez tę chwilę nie liczyło się nic więcej. Gdy się rozstaliśmy, popłynęły łzy przez śmiech. Poszedłem w swoją stronę.

Światło w oknie zgasło.



4 komentarze:

  1. I co, pozwolisz jej pojechać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj jeszcze raz i zastanów się nad kolejnością zdarzeń.

      Usuń
    2. No dobra, jestem lebiegą bo chyba nadal nie łapię jak to było:)

      Usuń
    3. Pierwszy i ostatni akapit dzieją się po środkowych. Spotkaliśmy się na żywo po jej powrocie z wyjazdu zaręczynowego.

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...