Dziś miała być wesoła i pozytywna notka, o tym jak to fajnie mieć
zakolegowanych barmanów i kelnerów, bo takowi, na randkach, fajnie
człowieka wspierają. U mnie zakolegowanie polega na pogadaniu o dupie
maryni, chujowym szefie i małych napiwkach. I zostawieniu sporego.
Obsługuje cię potem taki, gdy jesteś z dziewoją i jakimś cudem zawsze
jest pod ręką, zapyta czy wszystko ok, pośmieje się wspólnie i powie
wam, że ładna z was para. A jej się buźka śmieje. Bardzo lubię fajnych
barmanów. Ale nie o tym jednak napiszę.
Na wczorajszej randce, po raz enty, ujrzałem takową scenkę u pary siedzącej stolik obok.Gadają, kręcą, uśmiechają się do siebie, choć są trochę skrępowani, widać że pewnie pierwsza randka. On chwilowo zajęty swoim telefonem, ona woła kelnera i prosi o rachunek. Gdy ten się zjawia, ona proponuje po połowie, a koleś... nie robi nic. Zgadza się, przyjmuje to za oczywistość. No żesz cholera jasna, co za kretyn bezjajeczny!
Drogie Panie, wydrukujcie to i pokażcie swoim facetom, synom i ojcom. Niech raz porządnie wbiją sobie do łba: płacenie za kobietę na randce jest kurewsko ważne! Ona ma pełne prawo odmówić i zapłacić za siebie ( wtedy albo jest skrajną feministką, albo jej się nie podobasz, w obu przypadkach spieprzaj gdzie pieprz rośnie), ale jeżeli nie spróbujesz zapłacić, toś metrofrajer. Dajesz jej sygnał, że traktujesz ją jak koleżankę. Na serio tak ciężko wyartykułować: "słuchaj, sprawiło by mi przyjemność, gdybyś dała się zaprosić" ? I to niezależnie od tego, czy wam się randka układa czy nie. Albo jesteś facetem, albo nie masz czego szukać u fajnych kobiet. Poza tym, jak ona da się zaprosić i jest normalna, to będzie wdzięczna - pojawia się świetna okazja do kontaktu fizycznego...
Chyba zrobię jakieś kursy z elementarza dobrych manier.
Zdjęcie: papilot.pl |
Dużo PUA mówi żeby dać kobiecie zapłacić za siebie na pierwszej randce aby nie traktowała nas jak frajera którego może wyzyskiwać.
OdpowiedzUsuńTylko tylko, że jeżeli ktoś uważa adorowanie kobiety poprzez płacenia za nią, za frajerstwo, to jest tym frajerem, niezależnie od tego co ona myśli.
UsuńNie jestem wprawdzie skrajną feministką, ale jestem feministką. I zawsze na randkach płacę za siebie, bo nie lubię czuć się zależna od obcych mi osób. Mój własny, prywatny facet ma prawo sponsorować mi wczasy i płacić za moje kolacje, ale już dziada znam :)
OdpowiedzUsuńCzy Kolega ma coś przeciw nieskrajnym feministkom? :D
Sam jestem nieskrajną feministkom. Ale jak babeczka ma problem z przyjęciem takiego prostego wyrazu adoracji jak zaproszenie - albo jest dziwakiem, albo jej się nie podobam, tak czy siak trzeba poszukać gdzie indziej.
Usuń