czwartek, 13 grudnia 2012

Stracone okazje

-Brrr, ale zimnica - stwierdziłem odkrywczo w kierunku blond trzydziechy, stojącej za lada w moim ulubionym sklepie. Monopolowym.
-Ano - odparła - słucham ?
-Poproszą to, tamto i owamtao i jeszcze całusa na rozgrzewkę - śmiało zagadałem, bo juz niejedną flaszkę mi sprzedała i znaliśmy się jak łyse konie
-Cooo? Teraz chcesz całusa? A ja się do ciebie uśmiechałam pół roku temu. Należy się milion pińcet.

Chyba jej się jednak milej zrobiło, bo ładnie zapakowała. Nigdy nie pakowała. W każdym razie pojawiła się refleksja w umyśle mym, dotycząca wszystkich tych straconych okazji, sytuacji gdy nie wiemy czy uśmiech od tej fajnej osoby po drugiej stronie oznacza 'coś', czy tylko nicoś. Trochę takich sytuacji było, począwszy od zerówki, gdy stłukłem chłopaka,który zabrał Lidce zabawki.

Cóż, nie pozostaje nic innego niż następną uśmiechającą się kobietę o to spytać. Tak bezkompromisowo tak, jak prawdziwy facet.

Aha, mam grypę żołądkową, więc nie będę przez chwilę pisał. Jeszcze was zarażę.
Cmok w krok.


2 komentarze:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...