poniedziałek, 14 maja 2012

Zabójcze metro


  • Obrazek z grona Sztuka Uwodzenia.

    Próbowano Was kiedyś zabić ciosem z byka w splot słoneczny?

    W moim prywatnym zestawieniu sposobów na sprawienie bliźniemu wielkiej frajdy uderzenie w splot zajmuje zaszczytne drugie miejsce, niczym reprezentacja ZSRR w wyścigu z kapitalistami. Tuż za ciosem w potylice. Przed jądrami. Jajcocios jest w praktyce mocno przereklamowany, kiedyś po takowym przeszedłem jeszcze kilka metrów i zdążyłem przekazać ciosodawcy wyrazy podziękowania pięścią w podbródek. Dopiero potem złożyłem sie w kłębuszek na podłodze i zacząłem kwilić.

    Uderzenie w splot działa błyskawicznie, jest złodziejem oddechu. Paraliżuje. Zakończenie nerwowe, połączone w jeden punkt miedzy sutkami, podrażnione kontaktem z na przykład głową kolesia, którego kobietę właśnie uwodziliście, wywołują przeurocze uczucie bycia pożeranym przez własne żebra. Ponieważ nie był to mój pierwszy raz, wiedziałem że nie należy wtedy robić tego na co ma sie największą ochotę - nie wolno zwinąć sie w pozycję embrionalną, przeciwnie, trzeba sie rozciągać, prostować, oddychać jak najgłębiej. Tak więc siedzę wyprostowany na ławeczce w metrze centrum, próbując złapać oddech, i spisuję moją przygodę dla potomności.

    Wracałem ze ślubu. Odstawiony w pasiasty garniak, w chuj droga koszule, biały jedwabny krawat, wyglądałem diabelnie przystojnie. Normalnie sam siebie miałem ochotę uwodzić. Szelmowsko. Wszystkie mijane kobiety "aktywowały sie" na mój widok, poprawiały włosy i strój, uśmieszki, niektóre sie nawet oglądały. Przez większość podróży rozmyślałem o ślubie, o tym jak to "na zawsze" nie pasuje do tych stremowanych dzieciaków, i generalnie wkurwiałem się że nie będe na weselu, które ponoć przednio sie udało. Wsiadłszy do metra od razu ją zauważyłem.  Nadepnęła  mi na stopę, trudno było nie zauważyć. Stała tuż obok. Średni wzrost, świetna figura, wiek około 25, elegancka biała bluzka z niewulgarnym ale zachęcającym dekoltem, do tego biała sukienka w zielone duże kwiaty. Ale to pikuś. Twarz. Jej twarz była niespotykanym połączeniem egzotyki (duże, murzyńskie usta ) z wyraźnymi cechami słowiańskiej urody, blond włosy i jasne oczy. Anioł i dziwka w jednym.

    Tym razem nie zalała mnie adrenalina, jak to jest, że czasem człowiek jest „lodowato” spokojny, a czasem spanikowany, w pozornie identycznej sytuacji – gdy musi zagadać do nieznajomej? W każdym razie gdy ślicznotka, myśląc że nikt jej nie widzi, podłubała w zębach, zapytałem:

    -Smaczne?

    Zaskoczona, obejrzała mnie najpierw od stóp do głowy (dziwne – kiedy była wzrokiem na wysokości klejnotów zrobiłem, nie wiedząc czemu, ruch ręką do góry, przyspieszając jej spojrzenie, co ją wyraźnie speszyło) i z głupim uśmiechem unikała mojego spojrzenia. Już miałem zaproponować wspólny posiłek, skoro jest tak głodna że pożera zapasy, lub chociaż kawę, kiedy metro ostro zahamowało i koleś, którego brałem za jej kolegę, poleciał na mnie z e łbem swym paskudnym.

    Kolega okazał się chłopakiem, czego dowodem był buziak od ukochanej.

    Puenta na dziś: Nieznajomość pełni sytuacji przed akcją może zabić. Na śmierć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...